poniedziałek, 1 października 2012

Dziadkowie to skarb!


W Międzynarodowym Dniu Osób Starszych zachęcamy do przeczytania tekstu "Dziadkowie to skarb!" na portalu StarsiRodzice.pl.

Ona – to dla wielu zapach szarlotki, szalik robiony na drutach i anielska cierpliwość do odpowiadania nawet na najgłupsze pytania. On – to np. nauka jazdy na rowerze, wycieczki do lasu i nieustająca lekcja historii – tej powszechnej i tej naszej, rodzinnej. Babcia i dziadek to nie tylko rodzice naszych rodziców. To przede wszystkim – obok mamy i taty – pierwsi wychowawcy i nauczyciele życia. A ich rola w wychowaniu wnuków jest nie do przecenienia. – Cudownie jest mieć dziadków – przekonuje prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny.

Pierwszy wierszyk

3-letni obecnie Krzyś rok temu, 26 maja, czekał pod drzwiami na swoją mamę, która lada chwila miała wrócić z pracy. W ręku trzymał bukiecik konwalii. Kiedy jego mama, Agnieszka, przekroczyła próg, Krzyś zaczął: Moja mamo, co ci dam? Jedno serce, które mam! A w tym sercu róży kwiat, moja mamo, żyj sto lat! W oczach Agnieszki stanęły łzy. Wzruszył ją nie tylko dwulatek recytujący swój pierwszy w życiu wierszyk, lecz także fakt, że wiedziała, kto przygotował Krzysia do takiego występu. Za uchylonymi drzwiami pokoju, obserwując chłopczyka, stał tata Agnieszki, Tadeusz, który przez kilka dni w tygodniu, na zmianę z teściową Agnieszki, opiekuje się Krzysiem. Dwulatek codziennie ćwiczył z dziadkiem wierszyk. Wypadł znakomicie.

Tadeusz ma 61 lat i jest rencistą. Opiekuje się swoim pierwszym wnukiem od dnia, gdy córka po urlopie macierzyńskim musiała wrócić do pracy. Jak sam przyznaje, to obecnie jeden z powodów, dla których chce mu się żyć i być sprawnym jak najdłużej. – Cieszy mnie, kiedy mały chłonie wiedzę, którą mu przekazuję. Kiedy biegnie do swojej mamy i krzyczy: „A wies, ze najdłuzsą zeką w Polsce jest Wisła?” – mówi Tadeusz – wtedy widzę, że to jeszcze jedno, co tutaj kiedyś po sobie pozostawię – dodaje dumny dziadek.

Kilka minut z Krzysiem i Tadeuszem wystarcza, by dostrzec, że mają ze sobą świetny kontakt. Wnuk co chwila zwraca się do dziadka z jakimś pytaniem, a ten cierpliwie wyjaśnia, dlaczego auto musi mieć paliwo, by pojechać, i czemu ciocia Agatka ma czerwone buty, skoro mama ma tylko czarne. Mały słucha z zaciekawieniem, a dziadek mówi do niego tak, jakby rozmawiał z równym sobie. Nie drwi z naiwnych pytań i nie dziwi go zainteresowanie kolorem obuwia. – Przecież wiem, że on ten świat dopiero układa sobie w małej główce. Ktoś musi pomóc mu uporządkować lawinę informacji i staram się to robić najlepiej, jak potrafię – mówi dziadek.

Byłam szczęściarą – miałam babcię, dziadka i prababcię

Anna Nowak ma 30 lat, męża i małą córeczkę. Mieszka w Krakowie, ale – podobnie jak jej mąż – pochodzi z innego województwa. Jak mówi, bardzo żałuje, że jej dziecko nie ma tak częstego kontaktu z dziadkami jak ona w młodości. – Byłam szczęściarą. Do 12. roku życia mieszkaliśmy z dziadkami od strony taty. Miałam w domu babcię, dziadka i prababcię – wspomina. Opowiada, że rodzice pracowali i budowali dom. Choć bardzo starali się poświęcać jej dużo czasu, to dziadkowie i prababcia byli z nią najczęściej.

– Franciszka, moja prababcia, była bardzo religijna. Nim nauczyłam się porządnie mówić, znałam już na pamięć kilkanaście pieśni. Kiedy poszłyśmy razem do kościoła, siedzące obok nas panie zaczepiły nas po mszy i pytały, jak to możliwe, że czterolatka ma taką pamięć – wspomina Anna. Tłumaczy, że jej zdaniem wcale nie chodziło o dobrą pamięć. Prababcia była cierpliwa, uczyła ją godzinami i w końcu weszło do głowy.

Z babcią Anna od najmłodszych lat piekła ciasta. Starsza pani nie denerwowała się, gdy dziecko wylało na siebie miskę piany z białek. – Pamiętam, jak mama kiedyś mówiła, że piana jest dobrze ubita wtedy, gdy nie wypada z miski. Chciałam to sprawdzić – wspomina Anna. Dodaje, że dziadek z kolei uwielbiał czytać jej bajki. A kiedy wnuczka chciała robić wszystko jak dorośli, tworzył dla niej małe sprzęty, np. motykę, gdy razem z babcią sadziła kwiaty. Albo mały, dwukołowy wózeczek, którym zwoziła do piwnicy zebrane w ogrodzie jabłka.

Dziadkowie są niezastąpieni

– W dziadkach mamy niepowtarzalne połączenie historii i emocji – wyjaśnia prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny. Jak mówi, posiadanie dziadków to dla wnuka przede wszystkim emocjonalna frajda: dziadek czy babcia są bardziej tolerancyjni, cierpliwi, ale i pobłażliwi. Poza tym często bardziej wprost okazują uczucia wnukowi niż rodzice. – Drugi aspekt jest znacznie bardziej tajemniczy dla psychologów – nie ukrywa prof. Nęcki.

– Chodzi o coś dziwnego w naturze ludzkiej, mianowicie potrzebę sięgania do korzeni. Tutaj dziadkowie są niezastąpieni. Są dowodem rodu, ciągłości historycznej klanu. Są nośnikiem niesamowitej wiedzy o historii. Tej dokoła nas i tej naszej, rodzinnej. Tłumaczy, że to mocno ukorzenia małego człowieka w społeczeństwie, ale i daje obraz przeszłości. Psychologowie często nazywają dziadków „postaciami wtórnej socjalizacji”. Przekazują oni wnukom pewien obraz świata, uczą nawiązywania kontaktów i wchodzenia w role społeczne. – Poza tym są niepowtarzalni. Każdy ma tylko dwóch dziadków i dwie babcie – podsumowuje prof. Zbigniew Nęcki.

Dziadkowie to prawdziwa skarbnica wiedzy o naszej rodzinie. Opowiadając wnukom historie, łączą ich z przeszłością i teraźniejszością. – Rozszerzają świat dziecka o przeszłość. Gdy pokazują zdjęcia i mówią: „Zobacz, tutaj twój tata miał cztery lata”, dziecko zaczyna uświadamiać sobie, że jego ojciec też kiedyś był mały. Zaczyna rozszerzać swoje poczucie czasu i rozumieć, że taka jest kolej rzeczy. Jest się dzieckiem, tatą i dziadkiem – wyjaśnia Anna Jacuńska, pedagog z Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej w Krzyżu Wielkopolskim, prowadząca zajęcia o roli dziadków w wychowaniu wnuków.

Dziadkowie i rodzice - wspólny front

Zdaniem pedagog dziecko wychowywane przez mądrych dziadków może na tym bardzo skorzystać. Starze osoby są bardziej łagodne, cierpliwe i wyrozumiałe. Mają czas, by słuchać małego człowieka. Z drugiej strony dziadkowie także na tym korzystają. Opieka nad wnukami to dla nich ogromna motywacja: trzeba wstać, ogarnąć się i nie popadać w marazm. Zresztą nie ma wówczas na to czasu. Poza tym wnuki to bardzo dobrzy słuchacze, a dziadkowie często potrzebują się wygadać i lubią, gdy ktoś ich słucha. – Dzięki temu dziecko wzbogaca swoje słownictwo oraz wyobraźnię – tłumaczy Anna Jacuńska.

Jak mówi, spotkania dla dziadków, które prowadziła w przedszkolach, pokazały istotny problem. Często rodzice nie potrafią zwrócić uwagi swoim rodzicom lub teściom, gdy mają zastrzeżenia do ich metod wychowawczych. A dziadkowie często mają inne spojrzenie na pewne sprawy, chociażby na kwestię samodzielności dziecka, i często lubią wyręczać maluchy. – Rodzicom wydaje się, że skoro dziadkowie poświęcają swój czas, nie powinno się im zwracać uwagi, bo mogą się obrazić – zauważa pedagog. Innym problemem jest podważanie autorytetu rodziców przez dziadków, i vice versa.

– To bardzo ważne, by w procesie wychowania dziadkowie i rodzice stanowili jeden front. Dziecko dostaje wtedy jeden komunikat, wie, co mu wolno, a czego nie, i sprawia znacznie mniej problemów – mówi pedagog. Dodaje, że spotkania w przedszkolach to dobry sposób, by przełamać bariery i zachęcić rodziców oraz dziadków do rozmów i wypracowania wspólnego stanowiska. Czasami łatwiej jest, gdy dziadkom na pewne kwestie uwagę zwróci obca osoba. Wtedy nie czują się pouczani. – Nie zmienia to faktu, że rodzice są od wychowywania, a dziadkowie od rozpieszczania, ale pewne zasady powinny być wspólne – podkreśla Anna Jacuńska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz