czwartek, 6 grudnia 2012

Smakuję życie. Rozmowa Macieja Zdziarskiego z Emilią Krakowską, aktorką


Niezwykła rozmowa Macieja Zdziarskiego z Emilią Krakowską tylko na StarsiRodzice.pl!

Emilia Krakowska: Od czego zaczniemy?

Maciej Zdziarski: Przyszedłem kiedyś do Pani po wywiad. To było 18 lat temu. A ja byłem 16-latkiem.

Musiałeś przebyć długą drogę! Byłeś odważny, dojechałeś aż do Częstochowy, gdzie grałam Anielę Dulską w sztuce Zapolskiej.

Przyjechałem z zachodu Polski, z Drezdenka. Uczyłem się w liceum, którego najsłynniejszą absolwentką jest Emilia Krakowska.

Łączy nas szkoła, do której chodziliśmy w różnych momentach. Dzieli różnica pokoleń. Nie jednego, nie dwóch, ale więcej.

Przepraszam, będę jednak o Pani myślał: koleżanka ze szkoły. Starsza koleżanka.

Przyjechałeś do koleżanki, o której była mowa w szkole, wśród cudownych lasów i pól, nad Notecią. Przygotowywałeś się do swojego przyszłego zawodu – dziennikarstwa.

Na całym świecie wychowankowie szkół, znanych i zupełnie maleńkich, utrzymują z sobą kontakt. To są tzw. pewne adresy. Pozostajemy w więzi i ważne, abyśmy zdawali sobie sprawę, że jesteśmy puzzlami w społeczeństwie.

Składamy się w całość?

Nie oddzielajmy ludzi dojrzałych od młodych. Wszystko osobno: dzisiaj dzień emerytów, jutro Dzień Dziecka, a pojutrze coś dla kolejarzy. Tak nie powinno być. Przecież tworzymy całość!

A jednak się różnimy. Chociażby wiekiem.

To niestety prawda…

Jakie jest życie po siedemdziesiątce?

To jest wielka uroczystość, święto i radość. Dzieci wyszły już z domu, usamodzielniły się i zaczynają teraz o mnie dbać. Chcą, abym zachowała jak najdłużej sprawność umysłową i fizyczną.

A z drugiej strony pewnie chce Pan wiedzieć… przepraszam, kolego mój młodszy – pewnie chcesz wiedzieć, czy jestem szczęśliwa?

Oczywiście, że chcę.

Jestem w takim momencie, że smakuję życie. Zaczynam sobie zdawać sprawę z radości istnienia. Wiele rzeczy robię wolniej, ale bardziej świadomie. Jeżeli coś mnie ogranicza, to fizyczność.

Studiując w szkole teatralnej pod kierunkiem prof. Ludwika Sempolińskiego,  byłam zdziwiona, gdy profesor, kiedy wyjeżdżał np. na występy do Katowic, mówił, że musi wstać o piątej, chociaż wyjazd był kilka godzin później.  Żartowałam z mojej mamy, że musi wcześniej wyjść na dworzec. Po co przychodzić z wyprzedzeniem? A teraz okazuje się, że robię to samo!

Jak się starzała Pani mama?

Zupełnie nie miała czasu na starzenie się! Uczyła gry na pianinie i wychowała mnie w miłości do sztuki. Chodziłam do szkoły tańca Marceli Hildebrandt-Pruskiej w Poznaniu, przy Roosevelta. A madame Hildebrandt-Pruska zmarła dopiero kilka lat temu w wieku 102 lat.

Wychowałam się we wspaniałym domu – w mieszczańskim Poznaniu, ale wśród artystów. Mama kochała muzykę. Na matkę chrzestną wybrała mi Zosię Brenczównę, wielką klawesynistkę, nagradzaną i cenioną. Mama Zosi, madame Brencz, była naszą sąsiadką na Jeżycach. Przez dom państwa Brenczów przewijała się elita, przychodził Stefan Stuligrosz i wszyscy, którzy liczyli się w świecie artystycznym. W takiej atmosferze dorastałam.

Mój wujek, artysta grafik, napisał wierszyk o mamie: „Jest wiecznie młoda i z fantazją, kocha tenis i dla sztuki ma cześć…”. Kiedy zmarła, bardzo wielu zasłużonych ludzi wspominało, że nauczyła ich odczuwać muzykę i kochać sztukę.

Co Pani zawdzięcza mamie?

Wszystko. Najważniejsze, że od wczesnego dzieciństwa przygotowała mnie do wielkiej radości, jaką jest macierzyństwo. Nauczyła mnie np., że moje urodziny są jej świętem – dniem matki. W listach, które dostawałam z okazji urodzin (bo ja bardzo wcześnie wyjechałam z domu), wspominała czas oczekiwania na moje przyjście. Pisała o trudach, o bólach i o ogromnej radości. W ten sposób przygotowywała mnie do miłości i tęsknoty za tym, żebym sama była matką.

Jestem jej za to ogromnie wdzięczna. Matka tak mnie ukształtowała, że jestem osobą szczęśliwą, spełnioną, bo dwa razy spotkało mnie w życiu to szczęście, że zostałam matką.

I ma Pani dwie córki?

Tak, Eleonorę i Weronikę.

Jak buduje się tę relację z dziećmi, by mogły przenieść ją na następne pokolenia?

To przychodzi w naturalny sposób. Dla moich córek wzorem było to, jak ja dbałam o swoją matkę. Teraz one to naśladują. Z pewnymi sprawami po prostu spotykamy się na kolejnych etapach naszego życia.

Mamy dla siebie czas. To ważne, żeby być dla siebie. Ludziom brakuje czasu, więc kupują coś w zamian! Młodemu człowiekowi przed maturą daje się samochód, bo samemu jest się zajętym. To błąd! Trzeba się raczej nad nim pochylić.

Rozumiem, że Pani córkom nie dała samochodu przed maturą?

Nie. I po maturze też nie.

A co im Pani dała?

Wykształcenie. I siebie! One już są na tyle rozsmakowane w naszych relacjach, że gdy akurat przebywamy daleko od siebie, mówią mi wprost: „Mamo, teraz proszę na Skype’a, bo ja chcę z tobą porozmawiać, chcę zobaczyć, jak wyglądasz”. Druga mówi: „No, to teraz musimy pójść na spacer na pięć minut, musimy być ze sobą”. Bo tak to jest, że człowiek potrzebuje drugiego człowieka bardziej niż chleba i wody.

A my biegamy tylko za tym chlebem i wodą…

Tak, i nie mamy czasu na to, żeby przysiąść i spożyć ten chleb w dobrym towarzystwie i w dobrej atmosferze.

Jak wyglądają te Pani rozmowy z córkami, dwiema już dorosłymi, pięknymi, wykształconymi kobietami?

To różnie bywa. Wiadomo, że zawsze, jak jest trójka, to musi być „dwa na jeden”. Ale przede wszystkim dbamy o siebie. Dbamy to nie znaczy, że głaszczemy się tylko. Jesteśmy bardzo spostrzegawcze i szczere. Szczere wobec siebie. A ja czuję się „zaopiekowana”. Chyba mi się to należy?

A co to znaczy „być zaopiekowanym” przez swoje córki?

To znaczy: „Przepraszam bardzo, a kiedy ostatni raz byłaś u lekarza?”. Gdy przychodzi jesień, to z kolei pytają, czy już szczepiłam się przeciw grypie, mówią: „Pokaż wyniki badań”. Ot, takie drobne sprawy, ale dla mnie to naprawdę ważne.

Panią to cieszy, kiedy pytają?

Tak, ale gdzie tam pytają! Krzyczą, że mam to a to zrobić…

Krzyczą?…

Oczywiście.

Pani się nie broni?

Bronię się, ale robię to, co każą. Tak samo jak muszę się opiekować psami, które one zostawiły.

Ładnie powiedziane: „być zaopiekowanym”. Mało kto tak mówi.

A przecież to największe szczęście! One cieszą się, że jestem zajęta i pracuję. Sprawdzają, czy się nie nudzę. Bo jak człowiek się nudzi i nie czuje się potrzebny, to gnuśnieje.

A Pani zdarza się nudzić?

Czasem jest to potrzebne, żeby nabrać sił do dalszej pracy. Są takie momenty, że człowiek musi, jak ja to mówię, trochę „pognić” w domu. Pobyć samemu, spokojnie poczytać, przygotować się do następnych wyzwań.

Dziś jest wtorek, w piątek była Pani we Wrocławiu. Rozmawiamy w Warszawie, a kilka godzin temu była Pani w Lublinie. Ciągle jest Pani w drodze?

Tak, w ciągłym marszu.

A człowiek po siedemdziesiątce nie chce już trochę odpocząć?

Wydaje mi się, że trochę tak…

Tylko nie w Pani przypadku?…

To nie tak, chociaż kiedyś tak właśnie myślałam o mojej mamie – że jej potrzeba właśnie odpoczynku. Powiem teraz bardzo szczerze… Wiem, że przez to byłam trochę potworem, nie zezwoliłam jej na to, żeby, broń Boże, wyszła za mąż powtórnie. Potem, gdy byłam już w Warszawie, a ona sama w Poznaniu, chciałam jej to wszystko wynagrodzić. Zresztą do 70. roku życia to ona jeszcze w tenisa grała, ale wraz z wiekiem człowiek staje się mniej sprawny. Zapytałam, czy chce się przenieść do Warszawy. Powiedziała, że jest obywatelką Poznania i chce tam zostać, więc kupiłam jej mieszkanie. Chciałam dla niej jak najlepiej, chciałam wszystko spełnić, co sobie zażyczyła, mówiłam: „Mamo, ja to wszystko kupię, zapłacę”. I to wcale nie wyszło moim zdaniem na dobre. Bo ona czuła się już niepotrzebna.

Byłaby z tego nauka, że nie wolno starszej osobie odbierać samodzielności?

Tak. Ja nawet rozmawiałam o tym z moimi córkami i widzę, że one tego bardzo pilnują. Dlatego, tak jak mówiłam, na ile mi sił starcza, robię to, co mi sprawia przyjemność. Człowiek chce po prostu czuć się potrzebny. Jeżeli zaś czuje, że jest niepotrzebny, to odchodzi, jest smutny. Bo zawsze żyjemy dla kogoś czy dla jakiejś sprawy, idei. Gdy jesteśmy zapatrzeni tylko we własny nos i pępek, to jest smutno.

To miłe, gdy ktoś podziwia, że mam dużo energii. Ale ja zyskuję energię do kolejnych działań po prostu wtedy, gdy mogę ją spożytkować tam, gdzie mnie chcą. Kiedy zaś jestem zmęczona, to siedzę w domu. A w domu, wiadomo, dużo rzeczy trzeba zrobić. W każdym razie wydaje mi się, że tyle, co jeszcze mogę, to staram się przekazywać.

Nieraz mówi się: „Ach, to młody człowiek, nie zrozumie”. Kiedyś wielki aktor i rektor, Jan Kreczmar, powiedział studentom drugiego roku, a byłam wśród nich, dziwne zdanie: „Za 10 lat zrozumiecie, co do was mówię”. Byłam bardzo, tak można powiedzieć, zniesmaczona, że tak mówi elegancki, wielki aktor, który zwykle pięknie przemawiał, był rektorem i opiekunem roku…

…a teraz sugeruje studentce Emilii Krakowskiej, że ona czegoś nie rozumie!

„Jak to, ja nie rozumiem, co on do mnie mówi?!”. A gdy wybiło 10 lat, jak z zegarkiem w ręku, pomyślałam któregoś razu w pracy: „Ach, to o tym mówił Kreczmar!”.

Nadszedł ten czas, który miał na myśli Kreczmar? 

Tak! Dlatego wydaje mi się, że do młodych ludzi trzeba po prostu mówić i kiedyś to zaskoczy. Kiedyś przypomną sobie, że o tym się rozmawiało. Tylko trzeba mówić szczerze, z sercem.

Jakich rad udziela Pani młodszym od siebie?

Myślę, że trzeba dbać o sferę psychiczną i fizyczną, a to drugie to chyba szczególnie ważne dla młodych. To może pomóc w zrozumieniu siebie i w tym, żeby następne pokolenia cieszyły się życiem. Młodzi ludzie to przecież tak wielka energia, tak wspaniała! Ważne, żeby wcześnie zaczynali smakować życie.

A czy to smakowanie życia to tylko kwestia wyboru?

Nie do końca. Na początku mamy ambicje, chcemy zdobyć świat. Ale nie można zapominać, że te marzenia trzeba spełniać poprzez ciężką pracę. Chopin mówił, że za sukcesem stoi 1% geniuszu i 99% pracy. Trzeba chcieć być potrzebnym, a nie kombinować, pytając się w duchu: „Co ja z tego będę miał?”, bo wtedy to jest początek nieszczęścia. Trzeba dawać z siebie tyle, ile mamy z tego przyjemności, i również umieć odbierać dobro. Człowiek jest zadowolony, gdy nie kombinuje na zasadzie, że „jeżeli coś komuś dam, to zaraz oczekuję czegoś w zamian”. Bardzo często w związkach tak się zdarza, że czegoś oczekujemy: „Jak ja mam tyle, to może po połowie”…

Nie da się tak porachować?W żadnym wypadku! Wtedy jest nieszczęście. Gdy coś dajemy, nie możemy od razu oczekiwać czegoś w zamian od tej osoby. Pamiętam, jak rozchodziłam się z mężem. Koleżanka wtedy mówiła: „Bo ty byłaś taka dobra, ty mu wszystko kupowałaś”. Spytałam z niedowierzaniem: „Ja?”. „No, jak to, nie pamiętasz?”. Odpowiedziałam: „Nie pamiętam”. Wyjaśniłam jej wtedy: „Mnie to po prostu sprawiało tak wielką przyjemność, że nie pamiętam, nic nie zapisywałam”. Widziałam jej smutną twarz, pełną pretensji, bo ona w tym czasie też się rozchodziła.

I miała swoje rachunki…

Tak, cały czas mówiła: „Słuchaj, bo jak było jajko, to ja mu dawałam to jajko, a sama nie jadłam”. Ja mówię: „A błąd! Trzeba było podzielić na pół i już byś o tym nie pamiętała”. Nie wolno wyliczać: „Słuchaj, ty jesteś mi winien 50 groszy, bo ja dałam tutaj złotówkę”. Nie, nie, nie. Dawanie musi sprawiać przyjemność, bez oczekiwania niczego w zamian. To jest moja przyjemność i koniec.

A jakie dzisiaj ma Pani przyjemności?

To, że oglądam spektakle, jestem wśród młodych ludzi i że oni zwracają się do mnie po uwagi. Mam taki zwyczaj od lat, że jak przebywam w jakimś mieście, to interesuje mnie, co koledzy grają. Znam aktorskie życiorysy wielu swoich kolegów. Obserwuję ich rozwój, oglądam filmy, interesuję się tym, co dzieje się w sztuce.

Mamy do czynienia z ogromnymi skokami cywilizacyjnymi, ale człowiek pozostaje ze swoimi starymi sprawami. My się tak szybko nie zmieniamy.

Wszystko jak u Sofoklesa i u Szekspira?

Tak. My się nie zmieniamy w naszych poglądach, obyczajach. Rozwój cywilizacji nie może zaćmić nam tego, że jesteśmy cząstką przyrody. Jeżeli w myśleniu, w odczuwaniu oderwiemy się od przyrody, to będziemy co najwyżej takimi… ludkami.

W tym myśleniu o sobie jako o cząstce przyrody jest też coś okrutnego. Bo w przyrodzie nadchodzi jesień, zima, jest obumieranie…

Ale to jest piękne! Widział Pan, jaka cudowna jest jesień? Ja jeżdżę pociągami, a nasze pociągi są o tyle wspaniałe, że nie są takie szybkie. Ktoś wpadł na pomysł, że teraz to muszą być ekrany akustyczne i przez to w takich tunelach jeździmy. Ale koleje na szczęście jeszcze na tym oszczędzają i dzięki temu dłużej możemy cieszyć się pięknymi widokami pór roku.

Niech Pan zwróci uwagę, że w naszej kulturze wszystko zawiera się czterech porach roku. Dlatego nie należy się oddalać od przyrody, gdy za chwilę trzeba znów do niej odejść.  Nie wiadomo, czy na pewno obudzimy się rano.

Trudno było Pani pogodzić się ze śmiercią siostry?

Trudno. Ale muszę powiedzieć, że egzamin z rozstania z moją przybraną siostrą zdały moje córki…

…które były przy niej?

Tak, które przyjechały do ciotki i były z nią w jej mieszkanku. Tam był jeden tapczan, więc spały na podłodze pod kaloryferem, czuwały. I to czuwały wspaniale! Jedna z nich jest rehabilitantką, a człowiek odchodzący potrzebuje – to też jest w przyrodzie – dotyku, przytulenia, ciepła drugiego człowieka. My mało się dotykamy.

Bo czasem nie wiadomo, czy wypada…

Tak. Najlepiej tego dotyku uczą nas zwierzęta – gdy wracamy zmęczeni po pracy i zauważą, że już mamy chwilę spokoju, to przychodzą.

Nie pytają, czy wypada.

A skąd! Same proszą o chwilę dobroci. Moje córki – zawsze tym byłam zachwycona – po powrocie z miasta też potrafiły, jakby się nic nie stało, powiedzieć: „Ciotka, wiesz co, tak się rozwaliłaś na tym tapczanie! Posuń się, bo ja też jestem zmęczona”. I przytulały się do niej. Umierała, ale w tych chwilach była najszczęśliwszą osobą na świecie.

Emilia Krakowska – aktorka teatralna, filmowa i estradowa. Absolwentka PWST w Warszawie. Zadebiutowała w 1964 r. epizodyczną rolą w „Nieznanym” Witolda Lesiewicza. Zagrała w kilku filmach Andrzeja Wajdy, m.in. w „Brzezinie”, „Ziemi obiecanej” i „Weselu”. Najbardziej zasłynęła rolą Jagny w ekranizacji powieści „Chłopi”. Przez lata związana z warszawskimi teatrami: Powszechnym, Narodowym, Współczesnym i Rozmaitości. Występowała także na scenach teatrów w Radomiu, Wrocławiu, Białymstoku i Słupsku. Jest również aktorką serialową (grała m.in. w "Na dobre i na złe"). Obecnie występuje w serialu "Galeria".

czwartek, 22 listopada 2012

Jak dostosować się do nowej sytuacji demograficznej? Rozmowa StarsiRodzice.pl z prof. Ireną Wóycicką, Podsekretarzem Stanu ds. Społecznych w Kancelarii Prezydenta RP


StarsiRodzice.pl: W swoim wystąpieniu na Małopolskim Kongresie Polityki Społecznej mówiła pani o tym, że prezydent Bronisław Komorowski przyjął inną perspektywę myślenia o starzeniu. Nie powinniśmy  postrzegać tego procesu jako zagrożenia czy „demograficznego tsunami”, a raczej jako szansę?


Prof. Irena Wóycicka
Irena Wóycicka: To może zbyt dużo powiedziane. Nie chodzi o nazwanie tego w kategoriach szansy czy straty, ale raczej o mówienie o możliwościach dostosowania się do tego procesu. Możemy się dostosowywać w różny sposób.

Co to znaczy?

Każdy się starzeje, starzenie się jest pewnym życiowym procesem. Każdy z nas pewnie wielokrotnie myśli o tym, jak będzie wyglądała jego starość i w jakimś sensie przygotowuje się do niej. Zmiana polega na tym, że proces starzenia się przestał mieć tylko indywidualny wymiar,  nabrał charakteru społecznego. Ponieważ na skutek wydłużania się czasu trwania życia bardzo silnie będzie rosnąć liczba osób starszych, a wskaźnik dzietności pozostanie niski, będą pogarszać się relacje międzypokoleniowe. Na te procesy należy odpowiadać w różnych obszarach. Potrzebne są działania indywidualne, uświadomienie i pytanie: „co zrobię, jak zagospodaruję ten wydłużony okres życia?”. Potrzebne są również działania, które wzmacniają solidarność międzypokoleniową, pozwalają na zachowanie dobrej kondycji, dobrej jakości życia, bezpieczeństwa i poczucia miejsca w społeczeństwie rosnącej grupy osób starszych. To wezwanie do zwiększenia solidarności międzypokoleniowej, poszukiwania porozumienia. Nowy kształt solidarności międzypokoleniowej musi uzyskać różnego rodzaju wsparcie ze strony polityki społecznej.

O jakie wsparcie chodzi?

Dotyczy to zarówno znajdowania odpowiedniej przestrzeni, miejsca dla osób starszych jak też stworzenia przesłanek do poprawy ich stanu zdrowia. Jak mówiła prof. Kotowska, ta poprawa następuje systematycznie. Chodzi także o stworzenie przestrzeni do aktywności i uczestnictwa osób starszych w życiu społecznym, akceptacji, możliwości zachowania współpracy międzypokoleniowej w dziedzinie przekazywania tradycji, zderzenia różnych perspektyw typowych dla młodości i starości. Na poziomie krajowym wyzwania demograficzne dotyczą przede wszystkim opieki zdrowotnej, wzmocnienia zdrowia publicznego. Prezydent uważa, że niezbędna jest szeroka ustawa koordynująca ponadsektorowo wiele elementów, które będą wpływać na to, byśmy dłużej byli zdrowi.

A co z aktywnością zawodową osób starszych?

Dobre zdrowie w starszym wieku pozwala na aktywność. Ważną kwestią jest zachowanie równowagi systemów bezpieczeństwa socjalnego, stworzenia takich warunków organizacji pracy w przedsiębiorstwach, żeby osoby starsze mogły się tam odnaleźć. Chodzi o to, by za podniesieniem wieku emerytalnego poszły procesy dostosowawcze, które pozwolą osobom starszym funkcjonować w miejscu pracy. Inna forma wsparcia to kwestia większej dostępności do całego systemu kształcenia dorosłych. Wydłużona aktywność zawodowa przy obecnych zmianach technologicznych, zmianach popytu na rynku pracy, wymaga ciągłego przekwalifikowywania się, dokształcania, tak by utrzymać miejsce pracy. To także wiele działań, nazwijmy to „pozalegislacyjnych”, które wymagają większej świadomości i zrozumienia tego procesu zarówno ze strony pracodawców, jak i samorządów lokalnych i samych ludzi. Myślę, że Europejski Rok Aktywności Osób Starszych i Solidarności Międzypokoleniowej wniósł wiele do rozumienia procesu starzenia, co jest przesłanką do budowania właściwych strategii. Wiem, że wiele samorządów przygotowuje i wdraża takie strategie wielosektorowo, obejmując nimi wiele różnych dziedzin, z perspektywą włączającą i wzmacniającą wizualną obecność osób starszych. Tym, co wydaje się szalenie istotnym zadaniem dla nas wszystkich, jest zmiana wizerunku osób starszych. To coś co wnosimy my, a także same osoby starsze, akceptując ten wizerunek. To przesłanka do mechanizmów, które mogą wzmocnić solidarność międzypokoleniową.

Prof. Irena Wóycicka jest Podsekretarzem Stanu ds. Społecznych w Kancelarii Prezydenta RP. W czasach PRL była działaczką opozycji demokratycznej. Uczestniczyła w obradach Okrągłego Stołu w zespole ds. gospodarki i polityki społecznej. W pracy naukowej zajmowała się głównie problemami ubóstwa i wykluczenia społecznego, a także lokalną polityką społeczną i  reformami ubezpieczeń społecznych.

środa, 21 listopada 2012

Nikt nie jest zwolniony z myślenia o starości. Rozmowa StarsiRodzice.pl z prof. Ireną Kotowską, kierownikiem Zakładu Demografii w Instytucie Statystyki i Demografii SGH.


StarsiRodzice.pl: Podczas obchodów trwającego Europejskiego Roku Aktywności Osób Starszych i Solidarności Międzypokoleniowej wiele mówi się o potencjale ludzi starszych. To jednak bardzo zróżnicowana grupa. Może lepiej mówić o potencjale poszczególnych seniorów?

Irena Kotowska: Wydaje mi się, że można w sposób ogólny charakteryzować potencjał osób starszych, choć oczywiście jest to grupa zróżnicowana. Gdy patrzymy na to zagadnienie z punktu widzenia odczuwania różnych ograniczeń, zaangażowania w życie zawodowe i społeczne, to widać to bardzo wyraźnie. Można wśród osób starszych wyróżnić grupę tzw. „młodszych starych”. Są różnie definiowani, ale na pewno to ludzie pomiędzy 60. a 75. rokiem życia. Są też osoby, które – najkrócej mówiąc – silnie odczuwają pewne ograniczenia, wynikające z naturalnego starzenia się organizmu. Mamy jednak wpływ na sposób ich odczuwania. Skoro mamy świadomość, że możemy żyć dłużej, to do tego trzeba się przygotowywać. Nie mówię, że przez całe życie, ale przynajmniej przez okres dorosłości. Myśląc o naszym życiu, zwykle myślimy o tym, co zrobimy, jak założymy rodzinę, zdobędziemy osiągnięcia w pracy. Kiedy ktoś pyta nas o plany życiowe, to te plany zazwyczaj dotyczą okresu młodości i dojrzałości. Ostatnia faza życia rzadziej jest przedmiotem planów i rozważań. Na szczęście coraz częściej pytamy: „co będzie pan robił po przejściu na emeryturę?”.  To także jest przedmiotem naszych decyzji i naszego zarządzania.

Kiedy należy zacząć myśleć o starości?

Na pewno towarzyszy nam niepokój, bo nie unikniemy ograniczenia sprawności fizycznej i mentalnej w bardzo zaawansowanym wieku. Tylko dla różnych osób ten zaawansowany wiek co innego oznacza. Jeśli chodzi o zapewnienie sobie zdrowia i dochodów w starszym wieku, mam dla młodych zły komunikat: muszą już teraz o tym myśleć. Chociaż – gdyby mi ktoś w latach 70. powiedział, że muszę się zastanowić, co będę robić, gdy osiągnę „ten” wiek, to bym go wyśmiała... Ja również nie byłam tego świadoma. Natomiast myślę, że teraz jest coraz więcej sygnałów, że trzeba o tym myśleć. Choćby sam system emerytalny, który bardzo silnie uzależnia nasze dochody w starszym wieku od tego, co zrobiliśmy wcześniej. Ten system jest sygnałem, że nie wystarczy liczyć na rozwiązania państwa. To także nasza decyzja i nasze wybory. Skoro osoby młode będą żyć jeszcze dłużej, to tym bardziej muszą myśleć wcześniej o tym, ile mają jeszcze przed sobą. Co według mnie nie jest złą perspektywą...

Trzeba myśleć o tym, jak właściwie wykorzystać ten czas?

Tak. Bardzo ważne jest, by podkreślać, że mamy możliwość wpływu – choć nie mówię, że pełnego, bo mogą przecież zdarzyć się pewne przypadki losowe. Ale to nie zwalnia nas z odpowiedzialności, z myślenia o przyszłości i kolejnych fazach życia. Oczywiście najlepiej jest myśleć o tym, co będziemy robić w wieku 20, 30 czy 40 lat, zwłaszcza, że przechodzenie do okresu dojrzałości i pełnej odpowiedzialności za siebie i innych przesuwa się w czasie. Okres życia „bez zobowiązań” wydłuża się i w związku z tym wszystko odsuwa się w czasie. Ale warto mieć świadomość wszystkich faz naszego życia i myśleć o tym, że każda z nich wymaga zastanowienia się: „co chciałbym wtedy robić?”. Oczywiście to się zmienia, ale myślę, że ważna jest sama perspektywa: „to” jest i trzeba będzie się tym zająć.

Prof. Irena Kotowska jest kierownikiem Zakładu Demografii w Instytucie Statystyki i Demografii SGH. W kręgu jej zainteresowań badawczych znajdują się m.in. współzależności procesów ekonomicznych i demograficznych, prognozowanie demograficzne, statystyka rynku pracy i warunków życia, a także polityka społeczna.

wtorek, 20 listopada 2012

Nie wstydźmy się słowa „stary”. Rozmowa StarsiRodzice.pl z dr Joanną Staręgą-Piasek, politykiem społecznym, doradcą w Kancelarii Prezydenta RP

StarsiRodzice.pl: Mówiąc o osobach „60+”, używa pani konsekwentnie określenia „ludzie starzy”. Czy przymiotnik „stary” nie został dziś wyparty przez inne, może trochę bardziej delikatne określenia, jak „senior” czy „osoba starsza”?

Dr Joanna Staręga-Piasek
Joanna Staręga-Piasek: Uważam, że nie ma się czego wstydzić. Nie pochwalam np. nazywania domów ludzi starych „domami złotej jesieni”, „spadającego liścia”... Nazywajmy rzeczy po imieniu. Podnieśmy starość do takiej samej rangi i ważności jak młodość. Oczywiście co innego robimy, inaczej żyjemy, ale starość to nie jest dysfunkcja. To pewna faza w życiu – dla niektórych trudniejsza, dla innych łatwiejsza, ale być starym to wartość. Język jest bardzo ważny. Mówimy o „nich”, że są kochani, wspaniali... Ale kto? Starzy ludzie – z ich doświadczeniem, umiejętnościami. Używam określenia „ludzie starzy” dość konsekwentnie, staram się go bronić i doprowadzić do tego, by nie było to określenie pejoratywne, ale opisowe.

Pod pojęciem „starość” kryją się jednak bardzo różne cechy.

W obrębie grupy ludzi starych są bardzo różni ludzie. Do starości prowadzą różne drogi – inne są zachowania, inna adaptacja. Tak naprawdę przedkładam starość psychospołeczną nad starość chronologiczną. Jeśli ktoś mówi, że ma ponad pięćdziesiąt lat, ale dla niego „życie jest okropne”, „wszyscy są straszni”, nie chce się ruszać, nie ma żadnych zainteresowań, jest wściekły na całą rodzinę – to właśnie on jest stary. A jeżeli komuś rano chce się wstać, odwiedzić znajomych, zagrać w karty, pójść do kina, poczytać gazetę czy książkę – to jest zupełnie innym partnerem.

Podejście do własnej starości jest ważniejsze od tego, co wpisane w metrykę?

Tak. Powiem więcej – życia na starość można się nauczyć. Do starości można się przygotować, tak jak przygotowujemy się przed pójściem w góry. Potrzebny jest trening, dobre ubranie i buty. Po prostu wiem, co mnie czeka. Jeżeli nie będziemy odrzucać starości i ludzi starych, za to będziemy przystosowywać nasze otoczenie i ich samych do nowych wyzwań, innych wymagań i możliwości, to będzie wspaniały okres życia dla wielu osób. Dla wielu osób już jest.

Dr Joanna Staręga-Piasek jest politykiem społecznym, doradcą w Kancelarii Prezydenta RP. Od 1999 roku pełni funkcję dyrektora Instytutu Rozwoju Służb Społecznych. Jest redaktorem naczelnym „Pracy Socjalnej”, „Problemów Opiekuńczo-Wychowawczych” oraz „Niepełnosprawności i Rehabilitacji”. Brała udział w obradach Okrągłego Stołu w ramach stolika ds. zdrowia i pomocy społecznej. Zawodowo zajmowała się sprawami pomocy społecznej i problematyką dotyczącą osób niepełnosprawnych. Jest honorowym członkiem Polskiego Towarzystwa Gerontologicznego.

poniedziałek, 19 listopada 2012

StarsiRodzice.pl na Małopolskim Kongresie Polityki Społecznej – relacja

Zakończył się Małopolski Kongres Polityki Społecznej „(Nie)czekając na starość - wyzwania dla polityki społecznej w obliczu demograficznych przemian” z udziałem redakcji portalu StarsiRodzice.pl. Podczas dwóch dni Kongresu dyskutowaliśmy z najważniejszymi ekspertami w dziedzinie starzenia się i starości. Maciej Zdziarski, redaktor naczelny portalu StarsiRodzice.pl, prowadził konferencję, moderował dyskusję, rozmawiał z politykami społecznymi z Kancelarii Prezydenta RP, a także demografami, socjologami i gerontologami.

Kongres otworzyły wystąpienia ekspertek z Kancelarii Prezydenta RP, które mówiły o konsekwencjach procesów demograficznych dla różnych obszarów aktywności państwa. Zgodnie stwierdziły, że choć konieczna jest odpowiedź na wyzwania starzejącego się społeczeństwa, nie warto nim straszyć. - Przestrzegałabym przed mówieniem o tsunami demograficznym. Mówmy o starzeniu się, o tym, by lepiej przygotować się do tego procesu - zaznaczyła prof. Irena Wóycicka, podsekretarz stanu ds. społecznych w Kancelarii Prezydenta RP.

Kolejna z uczestniczek Kongresu także zwróciła uwagę na konieczność przyjęcia właściwej perspektywy w patrzeniu na zachodzące procesy demograficzne. - Istotą przygotowania się do starości nie jest zamknięcie oczu na zmiany, ale absorpcja tych zmian. Trudno to wygenerować samemu. Jest do tego potrzebna polityka społeczna, czyli takie organizowanie życia, które pozwala na rozwój, zaspokojenie swoich potrzeb, dobre funkcjonowanie w świecie – mówiła dr Joanna Staręga-Piasek, doradca w Kancelarii Prezydenta RP.

Wszyscy uczestnicy Kongresu zwrócili uwagę na konieczność dostrzeżenia potencjału osób starszych – zarówno przez państwo, jak i przez społeczeństwo. Polscy seniorzy są bowiem nośnikami tego, co demografowie i socjologowie nazywają kapitałem społecznym. - Mamy potencjał, który musimy wykorzystać. Kolejne generacje mają niespotykaną wcześniej szansę dłuższego bycia ze sobą. To bardzo ważny, jakościowy element naszego życia. Ignorowanie potencjału osób starszych jest ogromną stratą społeczną i ekonomiczną – podkreślała prof. Irena Kotowska, demograf z warszawskiej SGH. 

Aby umieć dostrzec w starszych ludziach potencjał, konieczne są działania edukacyjne i promujące pozytywny wizerunek seniorów. Jak zauważyła bowiem prof. Zofia Szarota, gerontolog z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, od wieków starość można postrzegać na dwa sposoby. Może kojarzyć się z niedołężnością i zgnuśnieniem. Może być też postrzegana jako dobry, twórczy okres życia człowieka, w którym zachowuje on siły witalne i stanowi źródło mądrości dla młodszych. Aby wypromować drugi, pożądany obraz starości, konieczna jest właściwa edukacja. - To zadanie dla szkoły, rodziny, mediów – stwierdziła prof. Szarota.

Oswajanie starości to zadanie, które dotyczy niemal każdego obszaru działania i funkcjonowania w państwie i w społeczeństwie. Zwróciła na to uwagę prof. Barbara Szatur-Jaworska, gerontolog i politolog w Instytucie Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego. - Nie chodzi o to, by zbudować program polityki senioralnej i uznać, że sprawę mamy załatwioną. Jeśli budujemy sieć komunikacji publicznej czy infrastrukturę instytucji kulturalnych, należy odpowiedzieć na pytanie: czy są one dostosowane do potrzeb i możliwości osób starszych? - zaznaczyła prof. Szatur-Jaworska. - W związku z zasadniczą zmianą struktury demograficznej, po to, byśmy mogli funkcjonować tak jak dotychczas, wszystko wokół musi się zmienić.

Pierwszy dzień Małopolskiego Kongresu Polityki Społecznej zakończyła międzypokoleniowa debata, którą poprowadził Maciej Zdziarski. Dyskusję zdominował temat aktywności zawodowej seniorów. - Z "Diagnozy Społecznej" wynika, że zdecydowana większość osób powyżej 60. roku życia nie chce pracować - zauważył redaktor naczelny serwisu StarsiRodzice.pl. Seniorzy obecni na sali zaznaczyli, że wiele osób starszych czuje się zmuszonych do pracy ze względów ekonomicznych. - Jest pewna grupa ludzi, która traktuje pracę jako przymus, natomiast większość osób starych myśli o tym, w jaki sposób zagospodarować swoje życie. Chodzi o szerszego rodzaju aktywność, a praca jest jego szczególnym rodzajem - wyjaśnił prof. Wiesław Łukaszewski, psycholog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
Wszyscy przyznali, że choć większość osób zdaje sobie sprawę ze znaczenia aktywnego trybu życia, to jednak niewielu go prowadzi. - Bardzo ważna jest obecność ludzi, którzy są zachętą do aktywności. Ale są też ludzie, którzy do niej zniechęcają. Trzeba przestać ukrywać się ze swoją aktywnością, nie można tworzyć gett - zauważył prof. Łukaszewski.

Właśnie zagadnieniu aktywności osób starszych poświęcony był drugi dzień Małopolskiego Kongresu Polityki Społecznej. Jedną z prelekcji wygłosiła Wiesława Borczyk, szefowa Ogólnopolskiej Federacji Stowarzyszeń UTW. Opowiadała m.in. o aktywizacji seniorów prowadzonej przez Uniwersytety Trzeciego Wieku. Odwołała się także do wspólnego pomysłu UTW i portalu StarsiRodzice.pl o zaangażowaniu starszych osób w pomoc polskim rodzinom zastępczym. 1 października Maciej Zdziarski i szefowa UTW wystąpili o to do Ministra Pracy i Polityki Społecznej Władysława Kosiniaka-Kamysza, który przychylnie odniósł się do inicjatywy.

- Uruchamiamy szkolenie dla starszych wolontariuszy, którzy pomogą rodzinom zastępczym. Wykorzystajmy potencjał ludzi w wieku 55+, bo oprócz tego, że przychodzą do UTW uczyć się, mogą także dać coś od siebie - zaapelowała Wiesława Borczyk.

Kolejny z prelegentów, dr Paweł Kubicki z warszawskiej SGH, odniósł się do kwestii rozróżnienia między sformułowaniem "aktywna starość" a "aktywne starzenie się". Jak podkreślił, ze względu na błędne tłumaczenie nazwy Europejskiego Roku Aktywności Osób Starszych i Solidarności Międzypokoleniowej, debatę publiczną zdominowało pierwsze zagadnienie, tymczasem niezwykle istotne jest poświęcenie jak największej uwagi drugiej kwestii. Aktywne starzenie się dotyczy również tych osób, które w chwili obecnej są młode.

Wystąpienie dr. Kubickiego poświęcone było zagadnieniu miast przyjaznych osobom starszych. Jak podkreślił naukowiec, według niego nie należy mówić o miastach czy gminach przyjaznych seniorom, a raczej o miastach i gminach przyjaznych ludziom w każdym wieku. Obszary decydujące o tym czy miasto jest przyjazne ludziom, w tym zwłaszcza osobom starszym to m.in. przestrzeń publiczna, mieszkalnictwo, transport, wsparcie środowiskowe i usługi zdrowotne, partycypacja społeczna, aktywność obywatelska i zatrudnienie, szacunek i integracja obywatelska.

- W Polsce seniorzy zwracają uwagę przede wszystkim na bariery związane z fizyczną dostępnością. To ich najbardziej boli. Ci zdrowsi i aktywniejsi koncentrują się na kwestiach związanych z aktywnym uczestnictwem w życiu społeczności lokalnej - stwierdził dr Paweł Kubicki.

Kolejną istotną kwestią pozostaje aktywność seniorów w wirtualnym świecie. - Istnieje bardzo wyraźna różnica pomiędzy fizyczną dostępnością internetu a faktem korzystania z niego przez osoby starsze - stwierdził Wojciech Kowalik, socjolog z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. - Jeśli mówimy o e-integracji, to musimy pomyśleć o kompleksowym włączeniu seniorów. Występuje zależność pomiędzy aktywnością osób starszych a korzystaniem przez nich z internetu. Można mówić o efekcie synergii - wyjaśnił Wojciech Kowalik. Socjolog zwrócił uwagę, że w przypadku korzystania z Internetu przez seniorów ważna jest nie tylko infrastruktura, ale przede wszystkim wzbudzenie motywacji, wskazywanie korzyści i rozwijanie kompetencji osób starszych. 


środa, 14 listopada 2012

Szef StarsiRodzice.pl: poznaj lekarza rodziców!


Portal StarsiRodzice.pl promuje aktywną, pogodną, dobrą starość. Zachęcamy dorosłe dzieci starzejących się rodziców do wspierania swoich najbliższych właśnie w takim – aktywnym, pogodnym, dobrym - starzeniu. Wiemy jednak, że z zaawansowanym wiekiem wiążą się  rozmaite trudności i choroby. Jest więc zupełnie jasne, iż tematyka medyczna to jeden z głównych wątków portalu. Problemy medyczne często poruszają Czytelnicy zaangażowani w dyskusję na forum, do którego odwiedzania serdecznie zachęcam.

Wśród pytań do redakcji pojawia się często kwestia wyboru lekarza. Czytelnicy chcą wiedzieć, czy potrzebny jest osobisty kontakt z doktorem lub doktorami opiekującymi się starszymi rodzicami. Zainspirowany tymi pytaniami, poprosiłem o wywiad
dra hab. med. Adama Windaka, prof. UJ, kierownika Zakładu Medycyny Rodzinnej Katedry Chorób Wewnętrznych i Gerontologii Collegium Medicum UJ, konsultanta krajowego ds. medycyny rodzinnej.
Zachęcam Państwa do przeczytania rozmowy z prof. Windakiem. Przeprowadziłem ten wywiad z prawdziwą przyjemnością, bo to zawsze wielka radość, gdy spotyka się lekarza, który od rozmów o chorobach woli rozmowę o człowieku.  W gabinecie lekarskim spotykają się przecież ludzie wypełniający wobec siebie rolę lekarza i pacjenta. To jednak relacja człowieka z człowiekiem jest początkiem procesu zdrowienia – mówi rozmówca portalu StarsiRodzice.pl: „Po latach pracy w gabinecie lekarza rodzinnego coraz częściej obserwuję także dorosłe dzieci starszych rodziców, towarzyszące im w trakcie wizyty czy konsultacji w gabinecie. Czasami rozmawiamy na temat rodziców, kiedy pacjent zgłasza się z własnymi problemami, a przy okazji pyta o stan zdrowia ojca emeryta czy mamy emerytki.”
Profesor opowiada niezwykle pouczającą historię: „Pamiętam badania przeprowadzone na kilkusetosobowej grupie włoskich lekarzy rodzinnych i ich podopiecznych. Pytano lekarzy o główne problemy dziesięciu konkretnych pacjentów w wieku podeszłym. Następnie zapytano tychże pacjentów, co stanowi dla nich zasadniczy problem zdrowotny. Zaskakująca była rozbieżność odpowiedzi. Lekarze powiedzieli, że najważniejsze są takie kwestie jak nadciśnienie, cukrzyca czy astma. A sami zainteresowani zgłosili coś zupełnie innego: trudności w poruszaniu się, kłopoty z widzeniem czy słuchem. Ważne dla ludzi jest to, co utrudnia im codzienne komunikowanie się.”.
Na pytanie o to, co zrobić, by lepiej rozumieć punkt widzenia starszej osoby, prof. Windak odpowiada: „Musimy zaakceptować fakt, że poczucie zdrowia jest kwestią subiektywną. Pacjent ma prawo do własnej oceny stanu zdrowia i być może jest to kwestia daleko bardziej ważna niż obiektywne mierniki, które jesteśmy w stanie sprawdzić, np. badając parametry wybranych substancji we krwi”. Taka refleksja to wspaniały akt pokory wobec drugiego człowieka. To wskazówka jak ważne jest wsłuchanie się w pacjenta, którego podmiotowość stanowi klucz do relacji między leczącym a leczonym. W przypadku lekarza rodzinnego można mówić o budowaniu mostów między tym, który leczy, a całą rodziną pacjenta. Dopiero poznanie kontekstu, w jakim funkcjonuje człowiek przychodzący do gabinetu lekarskiego, pozwala na udzielenie skutecznej, długofalowej pomocy.
Dlatego, polecając Państwu lekturę rozmowy z Adamem Windakiem, apeluję jednocześnie o zainteresowanie się jak wygląda relacja pacjent-lekarz w przypadku Państwa rodziców. To ma naprawdę kapitalne znaczenie. 
Za zwrócenie uwagi na tę kwestię – dziękuję, Panie Profesorze!

wtorek, 13 listopada 2012

Wywiad z konsultantem krajowym ds. medycyny rodzinnej - tylko na StarsiRodzice.pl!


Zapraszamy do lektury wywiadu Macieja Zdziarskiego, red. nacz. portalu StarsiRodzice.pl z dr. hab. med. Adamem Windakiem, prof. UJ, kierownikiem Zakładu Medycyny Rodzinnej Katedry Chorób Wewnętrznych i Gerontologii Collegium Medicum UJ, konsultantem krajowym ds. medycyny rodzinnej.

Prof. Adam Windak w wywiadzie mówi m.in. o specyfice pracy lekarza rodzinnego ze starszymi pacjentami: "Większość pacjentów lekarza rodzinnego to ludzie w wieku podeszłym. Lekarz rodzinny musi nauczyć się pracy z tą grupą pacjentów. Powinien mieć także szczególną wrażliwość, żeby skutecznie wypełniać misję wobec osób starszych".

Rozmówca Macieja Zdziarskiego radzi, jak rozmawiać ze starzejącymi się rodzicami oraz tłumaczy, że w przypadków seniorów jedną z najważniejszych spraw jest postrzeganie własnego stanu zdrowia.

"Musimy zaakceptować fakt, że poczucie zdrowia jest kwestią subiektywną. Pacjent ma prawo do własnej oceny stanu zdrowia i być może jest to kwestia daleko bardziej ważna niż obiektywne mierniki, które jesteśmy w stanie sprawdzić, np. badając parametry wybranych substancji we krwi" - stwierdza prof. Adam Windak.

Całość rozmowy tylko na StarsiRodzice.pl.

poniedziałek, 12 listopada 2012

„Czy na starość można wyjść z alkoholizmu?”


„Mój tata zawsze 'lubił wypić'. Wydaje mi się, że jest alkoholikiem. Po śmierci mamy chyba pije coraz więcej. Chciałabym spróbować mu pomóc. Tylko czy to w ogóle ma sens i szansę powodzenia?” – pyta ajanik, jedna z użytkowniczek forum StarsiRodzice.pl. Czy w starszym wieku można uwolnić się od nałogu? Co na ten temat mówią eksperci? Zapraszamy do lektury tekstu na StarsiRodzice.pl!

Walka seniora z uzależnieniem

Temat problemu alkoholowego seniorów wzbudził dyskusję wśród forumowiczów. Część osób skłonna jest potwierdzić wątpliwości ajanik: walka z nałogiem na starość jest według nich skazana na niepowodzenie. „Nie znam nikogo, komu by się udało wyleczyć z uzależnienia w tak późnym wieku. Powinnaś dać sobie spokój. Tak czasami bywa” – stwierdził gregor. Podobne zdanie wyraził krakowiak72: „Nie odważę się powiedzieć, że to niemożliwe, ale wg mnie baaaardzo trudne. Chyba trzeba mieć wyjątkową motywację, ale jeśli przez całe życie nie zdecydował się zawalczyć z nałogiem, to czy na starość to się zmieni?”.

Na forum nie brakuje jednak opinii, że ajanik powinna podjąć próbę pomocy ojcu. Część użytkowników zwraca jednak uwagę, że zaangażowanie córki nie będzie miało sensu, o ile starszy człowiek sam nie będzie chciał zawalczyć ze swoim uzależnieniem. „Jeśli osoba nadużywająca alkoholu sama nie widzi, że alkohol wyrządza jej szkody, to trudno myśleć w ogóle o jakiejkolwiek terapii” – uważa starsze_dziecko.

Pomoc na odległość

Forumowicze odnoszą się także do kwestii, czy dziecko jest w stanie pomóc pijącemu rodzicowi w sytuacji, gdy na co dzień z nim nie mieszka. „Pomaganie na odległość może być trudne. Ale chyba w wychodzeniu z alkoholizmu nie chodzi też o to, by pilnować alkoholika przez cały dzień! To przecież niemożliwe” – uważa e_Wa.

Użytkownicy forum radzą ajanik, by skorzystała ze wsparcia terapeuty. „Zawsze warto sprawdzić, gdzie jest najbliższa poradnia uzależnień. Najlepiej gdybyś tam poszła sama i porozmawiała ze specjalistą” – radzi starsze_dziecko. Według innych uczestników dyskusji pomoc specjalisty będzie miała sens tylko wtedy, gdy zostanie uzgodniona z osobą uzależnioną. „Najgorsze co można zrobić, to załatwiać coś za plecami” – twierdzi e_Wa.

Zdanie eksperta

Specjaliści w zakresie uzależnienia od alkoholu podkreślają, że mówiąc o tym problemie w kontekście osób starszych, trzeba wyróżnić dwie grupy: ludzi, którzy pić zaczęli przed ukończeniem 65. roku życia i wciąż piją, a także osoby, u których problem z alkoholem wystąpił dopiero w starszym wieku.

– Można powiedzieć, że wśród populacji osób starszych sięgających po alkohol mamy 2/3 tych, którzy pili już wcześniej, i 1/3 tych, którzy zaczęli pić  z powodu różnych dolegliwości związanych z okresem starzenia się – tłumaczy Katarzyna Łukowska, psycholog, wicedyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.

Jak zaznacza specjalistka, wskazane przez nią rozróżnienie jest kluczowe, ponieważ obie grupy pijących seniorów są zupełnie odmienne od siebie. – Różnią się tym, że osoby, które piły wcześniej, to prawdopodobnie osoby, które albo są uzależnione od alkoholu, albo piją w sposób ryzykowny i szkodliwy. Oczywiście u nich szkody zdrowotne są dużo większe i takim osobom znacznie trudniej pomóc – przyznaje Katarzyna Łukowska.

Jak pomagać

Eksperci podkreślają, że choć w przypadku starszych osób z długą historią uzależnienia walka z nałogiem nie jest łatwa, z pewnością nie należy z niej rezygnować. Warto przy tym zdać się na pomoc ze strony specjalistów. Jak twierdzi Katarzyna Łukowska, osoby starsze mogą korzystać z terapii odwykowej w takim samym stopniu jak młodsze, z zastrzeżeniem, że terapeuta musi indywidualizować diagnozę.

– Może się bowiem okazać, że ktoś pił już przez wiele lat, ale dopiero teraz szkody zdrowotne są na tyle dotkliwe, że znajduje w sobie motywację, żeby coś z tym zrobić. Przez wiele lat organizm mógł dawać sobie radę z nadmierną ilością alkoholu, a w wieku 65 lat jest coraz mniej wydolny, trzeba przestać pić, rzecz tylko w tym, że człowiek może nie umieć sobie z tym poradzić. Wówczas konieczny jest kontakt z placówką leczenia odwykowego – wyjaśnia psycholog z PARPA.

W trudniejszej sytuacji są dorosłe dzieci pijących seniorów, u których oprócz uzależnienia występują inne poważne problemy zdrowotne. Udział w terapii mogą utrudnić np. problemy ze słuchem, a zwłaszcza symptomy choroby otępiennej czy niekorzystne zmiany charakterologiczne (np. zachowania agresywne). – Jeśli nic takiego się nie dzieje, to senior jak najbardziej może brać udział w terapii. Jest ona oczywiście bezpłatna – zaznacza Katarzyna Łukowska.

piątek, 9 listopada 2012

Hospicja stacjonarne i zakłady opiekuńczo-lecznicze


Ostatnie dni życia człowieka często wiążą się z ogromnym cierpieniem – zarówno terminalnie chorego, jak i jego rodziny, bezradnej w obliczu nadchodzącej śmierci ukochanej osoby. Bliscy ciężko chorego seniora często nie są w stanie zapewnić mu stałej opieki w domu i decydują się na zgłoszenie go do hospicjum lub zakładu opiekuńczo-leczniczego. Kiedy należy pomyśleć o takiej formie opieki? Jak się o nią postarać? Czy jest powszechnie dostępna? Zapraszamy do lektury tekstu na StarsiRodzice.pl.

Opieka paliatywna i hospicyjna

Odpowiednią formą opieki dla ciężko chorego seniora jest opieka paliatywna i hospicyjna. Otacza się nią pacjentów cierpiących na nieuleczalne, postępujące choroby. Podstawowym celem leczenia jest w tym przypadku przede wszystkim łagodzenie bólu fizycznego i psychicznego, pielęgnacja, a także pomoc duchowa i wszystkie inne działania, które mają zapewnić choremu jak najlepszy komfort życia. Choć rzadziej się o tym mówi, w ramach opieki paliatywnej mieści się również psychiczne i organizacyjne wspomaganie bliskich chorego, także w okresie żałoby.

 – Zdarza się, że człowiek nie jest w stanie sobie poradzić – nie ma wiedzy, nie ma kwalifikacji i nie może podołać zadaniu. Jednak nawet w takiej sytuacji liczy się nasz stosunek do odchodzących rodziców. Zupełnie inaczej staje się nad ich grobem, gdy człowiek ma poczucie, że zdał egzamin z bycia dobrym dzieckiem – uważa prof. Stanisława Steuden, psycholog z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

Obecnie w Polsce działa ok. 350 zakładów świadczących opiekę hospicyjną. To ośrodki publiczne (państwowe lub samorządowe), niepubliczne (np. prowadzone przez fundacje, stowarzyszenia czy Caritas), a także nieliczne zakłady prywatne (komercyjne). W zależności od potrzeb terminalnie chorego pacjenta oraz jego sytuacji rodzinnej opieka może przybrać różne formy.

Hospicjum stacjonarne lub oddział medycyny paliatywnej

Większość nieuleczalnie chorych chce spędzić ostatnie dni swojego życia we własnym domu wśród najbliższych. Jednak kiedy rodzina chorego nie jest w stanie zapewnić mu stałej i odpowiedniej opieki albo nie może skorzystać z opieki hospicjum domowego, konieczne staje się zgłoszenie pacjenta do hospicjum stacjonarnego lub szpitalnego oddziału medycyny paliatywnej. – Forma stacjonarna jest zarezerwowana dla pacjentów, którzy nie mają bliskiej rodziny lub których rodzina jest bezradna wobec choroby i umierania, np. z powodu nieporadności, konfliktów, pracy albo innych priorytetów – mówi Mieczysław Starzec, lekarz geriatra.

Do hospicjów stacjonarnych przyjmowani są (na podstawie skierowania lekarskiego) nieuleczalnie chorzy pacjenci znajdujący się w końcowym stadium choroby (zazwyczaj nowotworowej), którzy świadomie wyrażą na to zgodę. Jeśli to niemożliwe, zgodę na piśmie musi wyrazić rodzina chorego. W hospicjum lub oddziale medycyny paliatywnej pacjent jest otoczony opieką lekarską i pielęgniarską, a także psychologiczną. Może przy tym liczyć na wsparcie kapelana oraz wolontariuszy.

Dostępność hospicjów

Jak podkreśla Aleksandra Kwiecień z biura Rzecznika Prasowego Małopolskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ, opieką hospicjum musi być objęty każdy zgłoszony pacjent w terminalnej fazie choroby. – Jeśli to niemożliwe, należy mu wskazać inny, właściwy ze względu na jego stan zdrowia lub miejsce zamieszkania zakład opieki zdrowotnej. Każde zgłoszenie pacjenta musi być odnotowane w dokumentacji prowadzonej przez zakład opieki paliatywnej. W uzasadnionych przypadkach pacjent może być kierowany na leczenie szpitalne. Lekarz kierujący jest zobowiązany wskazać pacjentowi szpitale, w których może być kontynuowane leczenie – wyjaśnia Aleksandra Kwiecień.

Z rozmów z przedstawicielami krakowskich hospicjów wynika, że na przyjęcie do nich nie czeka się długo. Jak tłumaczą Krystyna Kochan i Tomasz Grądalski z Hospicjum św. Łazarza, pacjenci przyjmowani są w dwóch trybach: pilnym (w przypadku chorych, których dolegliwości nie można opanować pomimo leczenia) lub planowym (dotyczy chorych z opanowanymi dolegliwościami, którzy potrzebują jednak opieki całodobowej). – W przypadku trybu pilnego czas oczekiwania na przyjęcie to ok. dwa dni, a w przypadku planowego – zazwyczaj kilka dni – informują Krystyna Kochan i Tomasz Grądalski.

Oto niektóre dane krakowskich hospicjów i oddziałów medycyny paliatywnej: Hospicjum im. św. Łazarza (ul. Fatimska 17, tel. 12 641 46 59), Oddział Medycyny Paliatywnej Krakowskiej Poradni Opieki Paliatywnej (ul. Wielicka 267, tel. 12 657 05 85), Oddział Medycyny Paliatywnej 5. Wojskowego Szpitala Klinicznego z Polikliniką (ul. Wrocławska 1–3, tel. 12 630 81 62), Oddział Kliniczny Kliniki Chorób Wewnętrznych i Geriatrii oraz Leczenia Bólu i Opieki Paliatywnej Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie (ul. Śniadeckich 10, tel. 12 424 88 84).

Zakład opiekuńczo-leczniczy

Opieką w hospicjach stacjonarnych objęci są głównie pacjenci w ostatnich stadiach choroby nowotworowej. W przypadku seniorów cierpiących na inne choroby przewlekłe, którzy wymagają całodobowej pielęgnacji, ale nie hospitalizacji, właściwym miejscem udzielenia pomocy jest zakład opiekuńczo-leczniczy (tzw. ZOL). Od hospicjum różni się m.in. tym, że pacjent musi zapłacić za swój pobyt (za wyżywienie i zakwaterowanie), choć jest zwolniony z opłat za świadczenia zdrowotne. Zazwyczaj miesięczna opłata za pobyt w ZOL to kwota odpowiadająca 70% dochodu pacjenta.

Skierowanie chorego do takiego ośrodka wymaga wniosku lekarza, przedstawienia kopii kart informacyjnych ze szpitala, wywiadu pielęgniarskiego i zgody pacjenta. Ponadto konieczne są dokumenty poświadczające wysokość dochodu chorego (lub osoby, która zobowiązuje się do ponoszenia kosztów pobytu w ZOL), a także odcinek emerytury lub renty.

Dostępność zakładów opiekuńczo-leczniczych

– Zakład opiekuńczo-leczniczy nie jest domem pomocy społecznej. Jest przeznaczony dla osób mających określone problemy zdrowotne. Nie mogą więc trafiać tam ubezpieczeni kwalifikujący się do domów pomocy społecznej lub u których jedynym wskazaniem do objęcia opieką jest trudna sytuacja socjalna – zaznacza Aleksandra Kwiecień z małopolskiego NFZ. Jeśli chodzi o czas oczekiwania na przyjęcie do ZOL, może być on nieco dłuższy niż w przypadku hospicjum (często powyżej kilkunastu dni).

W Krakowie działają publiczne i prywatne zakłady dla przewlekle chorych. Przykładem pierwszego jest Zakład Opiekuńczo-Leczniczy przy ul. Wielickiej 267 (tel. 12 658 43 24). Krakowskie ośrodki prywatne, które zazwyczaj pobierają opłatę w wysokości 70% dochodu pacjenta (lub konkretną kwotę, ok. 1500 zł), to np.: ZOL NZOZ „Serdeczna Troska” (ul. Ujastek 3, tel. 12 643 02 49), NZOZ „BONA-MED” (ul. Siemaszki 17, tel. 12 636 35 71), NZOZ ZOL „Czwórka” (os. Młodości 9, tel. 12 644 58 29).

czwartek, 8 listopada 2012

Ustrzeż swoich rodziców przed fałszywym „wnuczkiem”


„Babciu, to ja! Tak, Michał, pewnie że Michał. Potrzebuję twojej pomocy. Zamówiłem komputer po okazyjnej cenie, ale szef spóźnia się z wypłatą i nie bardzo mam z czego zapłacić. Mogłabyś mi pożyczyć trochę gotówki?  Nie mogę teraz wyjść z pracy, ale podjedzie do ciebie mój kolega. Będzie za kwadrans”. Mechanizm przestępstw dokonywanych metodą „na wnuczka” jest podobny. Mimo nagłaśniania sprawy w mediach, seniorzy wciąż padają ofiarą bezwzględnych oszustów. Jak ustrzec rodziców przed złodziejami podającymi się za krewnych? Zapraszamy do lektury tekstu na StarsiRodzice.pl.

Plaga oszustw

– Do grupy zagrożonej tego typu przestępstwami możemy zaliczyć jeden przedział wiekowy naszego społeczeństwa – osoby starsze. Nie jest to przypadkowy wybór. W znacznej większości osobami poszkodowanymi są tutaj kobiety. „Predysponuje” je do tego chociażby „obraz babci tulącej wnuka”. Musimy pamiętać, że oszust to nie zawsze mężczyzna – zaznacza kom. Wojciech Chechelski, ekspert Wydziału Prewencji Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie. Według policji najczęściej ofiarą metody „na wnuczka” padają osoby w wieku od 70 do 79. lat (44 % przypadków). Średnia kwota skradzionych pieniędzy to aż 15 tys. złotych.

73-letnia mieszkanka podkrakowskich Niepołomic niedawno odebrała telefon od zdenerwowanej „krewnej”. Kobieta prosiła „ciocię” o pomoc. Właśnie zamówiła obligacje za 10 tysięcy złotych, ale zorientowała się, że nie dysponuje wystarczającą ilością pieniędzy na ich zakup. Musi szybko je zdobyć, bo inaczej obligacje przepadną. Starsza pani po krótkim zastanowieniu stwierdza, że w domu ma tylko niecałą połowę kwoty. Rozmówczyni prosi, żeby dokonała wpłaty na poczcie jak najszybciej. 73-latka w pośpiechu udaje się na pocztę z gotówką, by wysłać czek błyskawiczny. W urzędzie opowiada, w jakim celu wpłaca pieniądze. To ustrzeże ją przed utratą oszczędności. Zdziwiona pracownica poczty zwraca bowiem uwagę kobiecie, że rzekoma krewna może być zwykłą oszustką. Starsza pani wraca do domu i dzwoni do członków swojej rodziny. Żaden z nich nie potwierdza, by prosił wcześniej o ten rodzaj pomocy.

Starsza mieszkanka Niepołomic miała dużo szczęścia, bo trafiła na przytomną, świadomą zagrożenia osobę. Niestety nie mogli na to liczyć inni seniorzy oszukani w ostatnim czasie: starsza kobieta z Bydgoszczy (straciła 40 tys. złotych), 75-letnia mieszkanka Zamościa (32 tys. złotych), 76-letnia Lublinianka (30 tys. złotych), 77-letnia mieszkanka gminy Kartuzy (20 tys. złotych) czy 87-letnia kobieta ze Stalowej Woli (15 tys. złotych). Przykłady oszustw można mnożyć. W zasadzie nie ma dnia, by policyjne statystyki nie wzbogaciły się o kolejne doniesienie o oszustwie metodą „na wnuczka” lub próbie jego dokonania.

Wspólny scenariusz

Osoby dopuszczające się tego typu przestępstw wykorzystują fakt, że starsi ludzie bywają rozkojarzeni, nieuważni, zbyt ufni i z łatwością dają sobie wmówić pewne rzeczy. Oszust zazwyczaj podaje się za krewnego, bo wie, że seniorzy zwykle są bardzo przywiązani do członków rodziny i gotowi pomóc im w każdej sytuacji. To dlatego pod określonym pretekstem fałszywy krewny dzwoni i domaga się szybkiej pomocy finansowej. – Sprawcy typują swoje ofiary w różny sposób, wykorzystując do tego różne sposoby, np. Internet, książki telefoniczne, bądź też dzwoniąc bezpośrednio do osób, których imiona mogą wskazywać, że są to osoby starsze – mówi kom. Wojciech Chechelski.

Co ciekawe, ponad jedna czwarta sprawców oszustw prosi o pożyczkę bez podania celu przeznaczenia pieniędzy. W jednej piątek przypadków powodem „prośby o pomoc” jest możliwość dokonania korzystnej inwestycji giełdowej. Niemal tyle samo – konieczność spłaty długu. Czasem wymyślonym pretekstem jest także okazja dokonania niezwykle korzystnego zakupu albo – co ma mocniejszą siłę oddziaływania na starszego człowieka – jakieś nieszczęście, np. wypadek samochodowy czy choroba.

– Oszust prosi swojego rozmówcę o przygotowanie gotówki, a w przypadku ich braku np. biżuterii – mówi kom. Wojciech Chechelski. Po tym, jak uda się przekonać seniora do udzielenia „pożyczki”, pozostaje już tylko odbiór pieniędzy. Zazwyczaj oszust wysyła po nie wspólnika, wmawiając swojej ofierze, że to dobry znajomy czy przyjaciel. Czasem oszukany senior jest nakłaniany do dokonania wpłaty na poczcie. Często oszustwo na tym się nie kończy. Sprawca przestępstwa jeszcze raz dzwoni do ofiary, dziękuje za pomoc oraz zapewnia o szybkim zwrocie pożyczki. W ten sposób oszuści liczą na to, że starszy człowiek zorientuje się, iż padł ofiarą przestępstwa na długo po jego dokonaniu.

Jak chronić starszych rodziców

Biorąc pod uwagę rosnącą liczbę oszustw dokonywanych metodą „na wnuczka”, jednostki policji oraz straży miejskich w całym kraju podejmują działania edukacyjne i profilaktyczne. Starsze osoby (np. te zrzeszone w klubach seniora lub słuchacze Uniwersytetów Trzeciego Wieku) mogą wziąć udział w prelekcjach, podczas których policjant lub strażnik tłumaczy mechanizm działania przestępców.

Warto umożliwić starszej mamie lub tacie udziału w takim spotkaniu. Jeśli nie jest to możliwe, trzeba na własną rękę poinformować rodzica o tym, jak może ustrzec się przed oszustwem. – Prosimy osoby, które posiadają bliskich w wieku powyżej 50 lat, aby porozmawiali z nimi o sytuacjach związanych  z możliwością dokonania oszustwa „na wnuczka” na ich szkodę, opisując sposób działania sprawcy – radzi kom. Wojciech Chechelski.

Uświadomić zagrożenie

Przede wszystkim należy zalecić ostrożność w rozmowach z nieznajomymi – zarówno tych telefonicznych jak i bezpośrednich. Trzeba uświadomić starszej osobie, że podający się za członka rodziny, często sympatyczny i kulturalny młody człowiek, może być w rzeczywistości oszustem. Warto również po prostu zapewnić rodzica, że ani my, ani nikt z bliskich nigdy nie poprosi go o pożyczkę przez telefon ani przy pomocy pośredników. Zatem jeśli ktokolwiek zadzwoni kiedyś z taką prośbą, nawet argumentując to wypadkiem czy innym nieszczęściem, powinno to od razu wzbudzić podejrzenia.

Niestety oszuści zazwyczaj potrafią tak poprowadzić rozmowę telefoniczną z seniorem, by wzbudzić jego zaufanie, a także współczucie i chęć pomocy. Mimo naszych ostrzeżeń, starszy człowiek może ulec. Warto zatem przekonać seniora, by – jeśli rzeczywiście wydaje mu się, iż dzwoni do niego krewny w tarapatach – skontaktował się z nami zanim podejmie jakieś działanie. Można obiecać, że zajmiemy się tą sprawą i sprawdzimy, czy rzeczywiście należy komuś pomóc.

– W każdym przypadku, jeżeli staliśmy się ofiarą takiego przestępstwa, należy kontaktować się z najbliższą jednostką policji, bądź też dzwonić na numer telefonu alarmowego: 997 lub 112. – zaznacza kom. Wojciech Chechelski. – Podobnie przedstawia się sytuacja, gdy sprawca chciał nas oszukać, lecz my się zorientowaliśmy i osobie tej nie udało się zrealizować zamierzonego celu, bądź też z nieznanych nam przyczyn odstąpił od tego. Wtedy mówimy o usiłowaniu oszustwa, którą to sytuację także należy zgłosić policji.

Nie warto rezygnować z powiadamiania policji. Być może w ten sposób uda się uchronić przed oszustwem inną starszą osobę.

środa, 7 listopada 2012

Wolontariat zmienia życie seniorów


Zapraszamy do lektury tekstu Magdaleny Sekuły, autorki nowego bloga na portalu StarsiRodzice.pl o wolontariacie osób starszych.

Przez wiele miesięcy trudno go było dostrzec w tłumie ekspresyjnych kobiet. Bo jedna mówiła przez drugą. Każda miała swój pomysł, każda chciała zadać pytanie. A on ciągle gdzieś z tyłu. Ale zawsze z uśmiechem na twarzy. Grzeczne: „dzień dobry”, „miłego dnia”, „dziękuję za miłe spotkanie”. I szybki unik w odpowiedzi na każdą próbę nawiązania dłuższej rozmowy.

Przez przypadek dowiadujemy się, że dopiero po pięćdziesiątce zaczął uprawiać sport. I że od tego czasu codziennie biega, bierze udział nawet w maratonach. Kiedy wybieramy się do kina w innym mieście, wszyscy jedziemy tramwajem, a on tam… biegnie. Taki był. Nieśmiały. Wycofany. Za to palący się do pomocy. Po cichutku uczestniczy w każdej akcji organizowanej przez Parkową Akademię Wolontariatu (PAW). Jest obecny na wszystkich zajęciach.

Powoli, z tygodnia na tydzień, jest nam coraz bardziej potrzebny. On to czuje. Ośmiela się. Robi furorę w dziecięcym szpitalu, organizując na korytarzu… mecz piłki nożnej. Chore dzieciaki z wypiekami na twarzy grały z nim, zapominając o swoich ograniczeniach. Na balu charytatywnym wraz z grupką sześciolatek tańczy „zorbę”. I nikomu by nie przyszło do głowy, by powiedzieć, że to nie wypada.

Każde spotkanie z młodymi ludźmi, dziećmi, innymi wolontariuszami – seniorami działającymi w PAW, zbliżało go do zmiany. Po roku z cichego, nieśmiałego człowieka, zmienia się w lidera. Proponuje nowe rozwiązania, chce prowadzić zajęcia sportowe dla wszystkich chętnych. I robi to!

Co się stało? W sumie nic takiego. To zabrzmi banalnie, ale to poczucie, że jest potrzebny i ważny tak go zmieniło.

To akurat nie zależy od wieku. Jeśli człowiek wie, że się w niego wierzy, zawsze zrobi więcej niż sądzi, że potrafi.

Tylko ktoś musi do niego wyciągnąć rękę. Tak też jest z seniorami. W Parkowej Akademii Wolontariatu pracują społecznie, organizując akcje dla dzieci, promują ekologię czy aktywny tryb życia. Do tego uczą się języków, obsługi komputera, pozyskiwania funduszy unijnych.

Czy tak wyobrażamy sobie seniorów? Nie. Dla ludzi młodych senior to ktoś, kto życie ma już za sobą. A oni to czują. Mówią, że nie chcą być tak postrzegani, bo tacy nie są. Są i chcą być aktywni. Chcą pomagać. Chcą… żyć.

Wolontariat to dla nich szansa. Na wyjście z domu, z depresji po stracie męża czy żony. Na spełnianie marzeń, których nie mieli okazji realizować w młodości. Seniorzy nie potrzebują wielkich słów, potężnych akcji informacyjnych, konferencji organizowanych w ich sprawach. Oni potrzebują miejsca, w którym będą mogli pokazać, że ich wiedza i doświadczenie mogą być przydatne. A oni sami – jeśli da się im szansę – mogą zdziałać cuda.

wtorek, 6 listopada 2012

Najczęstsze choroby seniorów: problemy z sercem

Lekarze alarmują: choroby serca i całego układu krążenia to ogromny problem wśród ludzi w starszym wieku. Zapraszamy do lektury tekstu na portalu StarsiRodzice.pl.

Szacuje się, że nadciśnienie jest najczęściej występującym schorzeniem u seniorów – występuje aż u 60–70% z nich. Choroba niedokrwienna serca dotyka co piątą starszą osobę, a jego niewydolność – co dziesiątą. Jak zwykle i w tym przypadku sprawdza się zasada, że lepiej zapobiegać, niż leczyć.
Nadciśnienie

– Jeżeli będziemy namawiali osobę starszą do regularnego pomiaru ciśnienia i pacjent trafi do lekarza, bo pomiary wykażą, że ciśnienie jest za wysokie, to mamy szansę zapobiec udarowi u naszego ojca czy matki – przekonuje prof. Tomasz Grodzicki, geriatra, konsultant krajowy ds. geriatrii i ordynator Kliniki Chorób Wewnętrznych Uniwersytetu Jagiellońskiego.

„Wszyscy znajomi w moim wieku mają za wysokie ciśnienie i żyją w miarę normalnie, są gorsze choroby” – starsi ludzie często mają niebezpieczną skłonność do bagatelizowania nadciśnienia. Tymczasem lekarze apelują, by absolutnie go nie lekceważyć. – Zbyt wysokie ciśnienie, które dotyka w szczególności osoby starsze, może mieć dramatyczne skutki, jak choćby udar mózgu. A to nieszczęście dla całej rodziny, nie tylko dla chorego – ostrzega dr hab. med. Tomasz Zdrojewski z Katedry Nadciśnienia Tętniczego i Diabetologii Gdańskiej Akademii Medycznej, przewodniczący Komitetu Epidemiologii i Zdrowia Publicznego Polskiej Akademii Nauk. 

Ze względu na ryzyko, jakie niesie ze sobą ta choroba, senior powinien jak najczęściej mierzyć ciśnienie tętnicze. Przeważnie takie badanie zleca lekarz podczas każdej wizyty, jednak ważne jest, by pomiaru dokonywać także w domu. Warto zainwestować w dobrej jakości aparat do mierzenia ciśnienia. Jeśli senior nie może sobie pozwolić na jednorazowy wydatek w wysokości ok. 200–300 zł, być może dobrym pomysłem jest to, by aparat sprezentowała mu rodzina. Tym bardziej że powinien z niego korzystać nie tylko człowiek w starszym wieku, ale od czasu do czasu w zasadzie każdy członek rodziny. – Zachęcałbym nawet do tego, żeby nawzajem mierzyć sobie ciśnienie, żeby dzieci pomagały w tym rodzicom, bo to wyrabia dobre nawyki – mówi dr hab. med. Tomasz Zdrojewski.

Życie z nadciśnieniem

Nauka obsługi aparatu do mierzenia ciśnienia nie jest trudna. – To elektroniczne urządzenia, nie trzeba już nic pompować, słuchać i pozwalają na naprawdę dokładny pomiar – zapewnia dr hab. med. Zdrojewski. Trzeba pamiętać przede wszystkim, by ciśnienie mierzyć na ramieniu, a nie – jak często bywa – na przedramieniu. Na początku warto pomóc seniorowi w nauczeniu się tego prostego badania, potem z pewnością sam będzie wykonywał je bez trudu.

Trzeba także zapamiętać, jaka jest prawidłowa wartość ciśnienia. Dr hab. med. Zdrojewski tłumaczy, że wynik powyżej 160 jest już niebezpiecznie wysoki i powinien skłonić do szybkiej wizyty u lekarza. Jeśli zaś wartość mieści się w przedziale 140–160, również jest to powód do niepokoju. Warto wówczas pomyśleć o zmianie negatywnych przyzwyczajeń, które sprzyjają chorobom serca. Jeśli senior pali papierosy, należy koniecznie namówić go do rzucenia tego nałogu. Ważne jest także, by więcej się ruszał i zmienił dietę. Osoby z nadciśnieniem lub zagrożone tą chorobą powinny jeść mniej, uważać na jakość swoich posiłków i ich kaloryczność. Kluczowe przy nadciśnieniu jest znaczne ograniczenie spożycia soli.

– Solniczka ze stołów polskich rodzin musi po prostu zniknąć. To naprawdę warunek niezbędny do zdrowego odżywiania. Co ciekawe, eksperci w zakresie odczuwania smaku z Instytutu Żywności i Żywienia stwierdzili – i to są eksperymenty znane już od 20 lat – że kubki smakowe potrafią się przestroić. Jeśli zmniejszymy spożycie soli, to już po ok. 2–3 tygodniach będziemy mieć zupełnie nowe doznania smakowe – przekonuje dr hab. med. Zdrojewski.

Choroby serca

Specjaliści wskazują, że wysokie ciśnienie często jest w przypadku osób starszych wstępem do innych poważnych chorób. – Zasadniczo im wyższe ciśnienie tętnicze krwi, tym większe ryzyko szybszej miażdżycy oraz zawału serca i udaru mózgu – mówi dr hab. med. Zdrojewski.

Tak jak w przypadku nadciśnienia w profilaktyce chorób serca (niewydolności, zawałów, choroby wieńcowej), a także w procesie ich leczenia, kluczowe znaczenie ma odpowiednia dieta i aktywność fizyczna. Tymczasem seniorzy często podporządkowują się zaleceniom lekarza co do przyjmowania leków, ale zupełnie ignorują jego uwagi co do sposobu odżywiania i zmiany trybu życia. O tym, jak ważne są to elementy, przekonują się na własnej skórze zbyt późno. – Jak zdarzy się zawał serca i taka osoba doświadczy kilku godzin bólu zawałowego i będzie o tym pamiętać, to potem najczęściej się okazuje, że nagle nie ma żadnego problemu, żeby zmienić dietę. Zawsze jednak warto próbować zmienić dietę zawczasu, zanim dojdzie do nieszczęścia – przekonuje dr hab. med. Zdrojewski.

Wsparcie rodziny

Jeśli senior nie wydaje się wystarczająco zmotywowany do walki z nadciśnieniem i innymi chorobami układu krążenia, powinna mu pomóc w tym rodzina. Poza namowami do zmiany trybu życia i zakupem ciśnieniomierza, warto wyposażyć seniora także w wagę. – Ważenie się raz na tydzień, a w przypadku chorych z niewydolnością serca – prawie że codziennie, jest bardzo cenną wskazówką. Jeśli ktoś miał stałą wagę, np. 75 kg, i nagle w ciągu tygodnia przybiera 2 kg, a nie pił więcej, nie jadł więcej, to znaczy, że dzieje się coś niedobrego i trzeba pilnie skontaktować się z lekarzem – mówi dr hab. med. Zdrojewski.

Rolą krewnych seniora cierpiącego na choroby serca jest także obserwacja jego zachowania. W ten sposób można w odpowiednim czasie zareagować na symptomy świadczące o zawale serca lub udarze mózgu i tym samym uratować starszemu człowiekowi życie.

O tym, jakie objawy powinny zaalarmować bliskich seniora, mówi dr hab. med. Zdrojewski. – Jeśli osoba starsza po zdenerwowaniu lub po wysiłku czuje ból w klatce piersiowej i jest to ból za mostkiem, a on nie ustępuje, to istnieje duże ryzyko, że jest to zawał serca. Jeśli osoba starsza zaczyna się skarżyć na siłę kończyn, mówi, że coś dolega jej w prawej ręce, zaczyna seplenić albo nie może wyrazić swoich myśli, to znaczy, że coś dzieje się w mózgu i należy natychmiast reagować, zawiadamiając pomoc lekarską.

poniedziałek, 5 listopada 2012

Dr Alicja Klich-Rączka: kilka słów o opiece nad chorymi na otępienie


Opieka nad chorym na Alzheimera to ogromne wyzwanie i wysiłek, który najczęściej podejmują najbliżsi pacjenta. O czym powinni pamiętać? Zapraszamy do lektury wpisu dr med. Alicji Klich-Rączki na blogu StarsiRodzice.pl.

Jak wskazują wyniki badań, opieka nad pacjentem z otępieniem jest bardziej obciążająca niż nad chorym z nowotworem. Wymaga ogromnego wysiłku, empatii, cierpliwości. Niezwykle istotna jest ponadto wiedza na temat tego, jak należy pomagać choremu.
Ważne przy chorobie Alzheimera jest to, by pacjent pomimo różnych objawów jak najdłużej pozostawał aktywny. Nie ma takiego momentu, kiedy należy powiedzieć: choruje już pięć lat, zostawmy go spokojnie w łóżku. Oczywiście często rodzina ma dobre intencje, podejmując różne, niekoniecznie właściwe działania, np. by uchronić starszego człowieka przed zrobieniem sobie krzywdy na skutek upadku woli pozostawić go w łóżku. Mimo wszystko,  z wielu względów aktywność pacjentów z chorobą Alzheimera jest niezwykle istotna. Po pierwsze spędzanie całych dni w łóżku sprzyja powstaniu powikłań zakrzepowo-zatorowych. Zatorowość płuc to częsta przyczyna śmierci starszych pacjentów. Po drugie, ruch jest wskazany, bo zapobiega odleżynom, zanikom mięśniowym, przykurczom, odwapnieniu kości, a także, w efekcie,  nasilaniu się zaburzeń funkcji poznawczych.

Opiekunowie powinni także pamiętać, że starszy człowiek powinien dobrze się odżywiać i przyjmować co najmniej 1,5 litra płynów dziennie. Niestety często pacjenci z chorobą Alzheimera odmawiają przyjmowania jedzenia, a zwłaszcza picia. Niezależnie od tej choroby u osób starszych dochodzi do inwolucji ośrodka pragnienia: oznacza to, że nie chce im się pić, choć potrzeby mają takie same jak ludzie młodsi, a nawet większe, bo ich skóra przestaje być płaszczem ochronnym.

Kolejną istotną sprawą jest kwestia nadużywania leków. Człowiek starszy często nie artykułuje swoich potrzeb w sposób jednoznaczny, np. odczuwa jakiś niepokój czy dyskomfort, ale zamiast tego mówi: „boli mnie”. I wtedy przyjmuje albo otrzymuje od swojego opiekuna tabletkę. Zbyt częste stosowanie leków przeciwbólowych, nasennych i uspokajających to poważny błąd. Oczywiście nie chodzi o to, by w ogóle rezygnować z ich przyjmowania. Należy to jednak robić w wyjątkowych okolicznościach.

To zaledwie kilka zaleceń dla opiekunów pacjentów z otępieniem. Warto pamiętać, że każdą wątpliwość czy problem  trzeba skonsultować z lekarzem prowadzącym chorego.

sobota, 3 listopada 2012

"Oni mogą pomóc". Ważne media i serwisy internetowe piszą o portalu StarsiRodzice.pl

Informacja o portalu StarsiRodzice.pl pojawiła się dziś w popularnych mediach i serwisach internetowych, m.in. PAP, wyborcza.pl, Polska The Times, Onet.pl oraz naszemiasto.pl.

Portal Onet.pl zauważa: "Rodzice sie starzeją. Oni mogą pomóc".

"Potrzebna jest nowa moda na pomaganie rodzicom w aktywnym starzeniu – twierdzą twórcy krakowskiego portalu StarsiRodzice.pl i podpowiadają na swych internetowych stronach dorosłym dzieciom sposoby na dobre przeżywanie starości przez ich rodziców" - napisano na Onet.pl.

Także portal naszemiasto.pl oraz "Gazeta Wyborcza" na swojej stronie internetowej informują: "Portal podpowiada jak pomóc rodzicom w aktywnym starzeniu się".

"Portal w kilku blokach tematycznych omawia podstawowe problemy, z jakimi stykają się dorosłe dzieci starzejących się rodziców, dotyczące zarówno samej starości, jak i symptomów starzenia się, chorób, opieki, sposobów rozmawiania z seniorami i ich lekarzami" - podaje "Gazeta Wyborcza" i publikuje kilka wypowiedzi ekspertów, którzy omawiają problemy seniorów na portalu StarsiRodzice.pl.

piątek, 2 listopada 2012

Oferta dla seniora. Co poza Uniwersytetami Trzeciego Wieku?


W Twojej miejscowości nie działa Uniwersytet Trzeciego Wieku? Być może nic straconego. Seniorzy, którzy chcieliby udzielać się towarzysko i społecznie, często mogą zapisywać się do klubów seniora, które działają nawet w małych miejscowościach i na wsiach. Niestety, jak zauważają specjaliści, takich klubów jest zbyt mało. – Coraz częściej słyszymy, że kluby seniorów, które służyły spotkaniom, integracji tych młodszych starszych osób są zadłużone i zamykane. Proponuje się, żeby osoby wpłacały sto zł miesięcznie. I wtedy seniorzy się wycofują. – stwierdza prof. Teresa Słaby w wywiadzie dla Instytutu Obywatelskiego. Czy istnieje oferta społeczna i kulturalna dla polskich seniorów? Co poza UTW? Zachęcamy do lektury tekstu na portalu StarsiRodzice.pl.

Emerytury nie trzeba spędzać samotnie w czterech ścianach. Jesień życia może być jego nowym, wcale nie gorszym etapem – okazją do zawierania znajomości, korzystania z bogatej oferty sportowej i kulturalnej, a także nauki nowych umiejętności. Seniorzy, którzy nie mają możliwości uczestniczyć w zajęciach Uniwersytetu Trzeciego Wieku, nie są na straconej pozycji.

Zajęcia dla seniorów

Aktywność na emeryturze można zacząć od uczestnictwa w zajęciach przygotowanych specjalnie z myślą o starszych ludziach. – Istnieją kluby seniora. Ich liczba w stosunku do potrzeb nie jest wystarczająca, ale powstaje coraz więcej takich placówek. Powstają też w niektórych miastach centra aktywności seniorów organizowane przez samorządy. To jest właściwy kierunek – mówi Wiesława Borczyk, prezes Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Nowym Sączu i szefowa Ogólnopolskiej Federacji Stowarzyszeń UTW.

Kluby i centra seniora zajmują się aktywizacją i integracją osób starszych. Seniorzy są włączani do działań o charakterze edukacyjnym, arteterapeutycznym, sportowym, poznają oni aktywne i alternatywne sposoby spędzania wolnego czasu, rozwijane są ich umiejętności i indywidualne zainteresowania. Wszystkie te działania zmierzają do zapobiegania marginalizacji tej grupy społecznej. Proponowane zajęcia są zazwyczaj bezpłatne i także z tego powodu mogą okazać się atrakcyjną propozycją.

Zbyt mało klubów seniora

– Zdaję sobie jednak sprawę, że brakuje klubów seniora, czyli miejsc dla tych osób, które niekoniecznie są zainteresowane uczestniczeniem w UTW. O ile uniwersytety mają trochę ambitniejsze zadania edukacyjne, o tyle czasem seniorzy chcą się po prostu gdzieś spotkać, spędzić razem czas, porozmawiać, napić się wspólnie herbaty, bo nie wszystkich przecież stać, żeby iść do kawiarni czy restauracji. Takich miejsc dla seniorów jest zdecydowanie za mało – ubolewa Wiesława Borczyk.

Z reguły dostępność zajęć dla osób starszych jest lepsza w dużych miastach. W samym Krakowie działa około dwudziestu klubów seniora, dzięki którym starsi ludzie mogą uczestniczyć w zajęciach jogi czy w gimnastyce, a także zagrać w brydża i szachy czy wziąć udział w warsztatach artystycznych i nauczyć się układać kompozycje z kwiatów.

Kluby seniora organizują także wycieczki, wieczorki taneczne i inne atrakcje, które pozwalają starszej osobie miło spędzić czas w towarzystwie rówieśników. Ofertę dla osób starszych coraz częściej przygotowują także ośrodki kulturalne w mniejszych miejscowościach. Naprzeciw seniorom wychodzą nawet wiejskie domy kultury, które organizują np. warsztaty rękodzieła prowadzone przez profesjonalnych instruktorów. Często zajęcia w domach kultury są bezpłatne, gdyż dofinansowują je różne instytucje. Warto sprawdzać aktualną ofertę dla seniorów na stronach internetowych miejscowych ośrodków kulturalnych.

Sztuka na emeryturze

Wiesława Borczyk zwraca uwagę, że starsi ludzie często potrzebują zachęty od swoich dzieci, by zdecydować się na wyjście do kina, muzeum czy teatru. – Na ogół rodzice chodzą sami ze sobą albo mama idzie z koleżanką. W najgorszym wypadku rodzice w ogóle nigdzie nie wychodzą. Więc może warto zapoznać ich z taką ofertą, o której nie wiedzieli lub z której nie mieli wcześniej czasu korzystać; dowiedzieć się, czy są już może instytucje z ofertą skierowaną do starszych rodziców – zachęca Wiesława Borczyk.

Starsi wielbiciele sztuki mogą wykorzystać swój wolny czas i zacząć odwiedzać muzea, galerie czy kina, na co do tej pory być może nie pozwalała praca i obowiązki. W Krakowie specjalną ofertę dla seniorów przygotowało Międzynarodowe Centrum Kultury. W ramach cyklu „Dojrzali do sztuki” starsze osoby mogą wziąć udział w spotkaniach towarzyszących wystawom prezentowanym w Galerii MCK. Senior może liczyć nie tylko na zwiedzanie z przewodnikiem, lecz także na prelekcję, kawa i poczęstunek, a czasami również na zajęcia praktyczne. Koszt udziału w jednym spotkaniu to kilka złotych.

Z kolei starszych miłośników kina zainteresują seanse w cyklu „Dojrzałe kino” w kinie „Pod Baranami”. To pokazy filmów połączone z rozmową przy kawie i ciastku, adresowane do starszych osób. Kino stara się dostosowywać repertuar specjalnie do potrzeb starszej widowni. Także cena jest na kieszeń seniora – koszt biletu to ok. 11 zł.

Kursy dla seniora – co poza UTW?

Wiesława Borczyk zwraca uwagę, że dużą popularnością wśród starszych ludzi cieszą się zajęcia edukacyjne, które np. oswajają seniorów z komputerem. – Nowe umiejętności zdobyte na tych zajęciach seniorzy mogą wykorzystać w życiu codziennym – tłumaczy Borczyk.

Jeśli czesne na UTW przekracza możliwości finansowe seniora albo w pobliżu nie działa żaden ośrodek tego typu, warto sprawdzić ofertę bezpłatnych kursów adresowanych do osób starszych. Od czasu do czasu różne ośrodki organizują kursy komputerowe dla seniorów dotowane przez instytucje państwowe (np. z podstaw obsługi komputera oraz z bankowości internetowej finansowane przez Narodowy Bank Polski). Na bezpłatne zajęcia zazwyczaj może uczęszczać jednak ograniczona liczba osób. Przy zapisach często obowiązuje zasada „kto pierwszy, ten lepszy”, dlatego warto na bieżąco sprawdzać strony internetowe ośrodków i domów kultury pod tym kątem.

Płatne kursy i warsztaty

Więcej miejsc jest na warsztatach płatnych, których oferta jest bogata – od kursów komputerowych i językowych, przez warsztaty plastyczne aż po seminaria z literatury czy filozofii. Czasami opłata jest symboliczna i uczestnicy składają się jedynie na niewielkie wynagrodzenie dla prowadzącego. Drogie jest najczęściej uczestnictwo w kursach językowych. Opłata semestralna może wynieść od 300 do 500 zł. Specjalne kursy języków obcych dla seniorów organizuje np. Akademia Twórczej Jesieni działająca przy Fundacji dla UJ (ul. Karmelicka 34, tel. 12 632 38 30).

Nieco tańsze są profesjonalne kursy komputerowe, podczas których osoby starsze uczą się nagrywać pliki na płyty CD, skanować, korzystać ze Skype’a czy portali społecznościowych. Takie warsztaty organizuje między innymi nowohucki Ośrodek Kultury im. C. K. Norwida (os. Górali 5, tel. 12 644 27 65, w. 24). Koszt udziału w pojedynczych zajęciach wynosi 20 zł, a całego kursu komputerowego – 150 zł.

środa, 31 października 2012

Kiedy umiera jedno z rodziców...


Jak wesprzeć seniora po utracie małżonka? Jak pomóc mu ustrzec się przed depresją i samotnością? W przeddzień Wszystkich Świętych zapraszamy do lektury artykułu na portalu StarsiRodzice.pl.

Utrata małżonka jest zawsze wielkim dramatem dla seniora. Nawet jeśli w małżeństwie nie zawsze układało się dobrze, zazwyczaj na starość mąż i żona są dla siebie ogromnym wsparciem. – Związek daje poczucie bezpieczeństwa, zapewnia towarzystwo i tę bezpośrednią bliskość – tłumaczy prof. Barbara Szatur-Jaworska, gerontolog z Instytutu Polityki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego. Jakie zagrożenia niesie wdowieństwo dla seniora? Jak zmienia się jego życie? Jak mogą pomóc dorosłe dzieci?

Zostałem sam

Problem wdowieństwa w Polsce dotyczy w większym stopniu kobiet niż mężczyzn. Skalę tego zjawiska pokazują wyniki badania PolSenior. Jak wykazano, wśród ludzi w wieku od 65 do 69 lat jest niespełna 36% wdów i niemal 7% wdowców. Ta dysproporcja dramatycznie rośnie wraz z wiekiem – w przedziale 75–79 lat niemal 79% seniorów wciąż jest żonatych, podczas gdy ponad 65% seniorek to wdowy. Z kolei wśród najstarszych Polaków (powyżej 90. roku życia) tylko 0,7%  kobiet i aż 42% mężczyzn posiada małżonka.

Co czuje senior, gdy traci najbliższą mu osobę? – Pojawia się przede wszystkim problem osamotnienia. I nawet mimo świadomości, że są dzieci, wnuki, na których pomoc można liczyć, wiele spośród tych osób ma niskie czy wyraźnie obniżone poczucie społecznego wsparcia – mówi prof. Barbara Szatur-Jaworska. Gerontolog podkreśla, że badaczy zaangażowanych w projekt PolSenior nie dziwiło gorsze poczucie społecznego wsparcia u osób mieszkających samotnie. Zaskoczenie naukowców wzbudził fakt, że samotni czują się również owdowiali seniorzy, którzy mieszkają z dorosłymi dziećmi, a często także z wnukami.

– Okazuje się, że fakt bliskości przestrzennej, fizycznej, życia pod jednym dachem, wcale nie gwarantuje wysokiego poziomu zaspokojenia psychospołecznych potrzeb starszych ludzi. Z jednej strony seniorzy deklarują, że są zadowoleni ze swojego życia rodzinnego, a jednocześnie okazuje się, że nawet otoczeni najbliższą rodziną na co dzień nie są tak szczęśliwi jak za czasów, gdy u swojego boku mieli żonę czy męża – wyjaśnia prof. Barbara Szatur-Jaworska.

Nikt nie zastąpi mojego męża

Wiele rodzin zdaje sobie sprawę z tego, jak wielką tragedią jest dla seniora śmierć męża lub żony. Otaczają go więc miłością i troską, dbają o to, by nie przebywał sam, organizują mu czas. Jednak pomimo starań dzieci, wnuków i innych członków rodziny poczucie osamotnienia u wdowca jest wysokie.

– Z rozmaitych badań i analiz wynika, że posiadanie męża czy żony niezwykle silnie wpływa na poczucie dobrostanu (lub jego brak) oraz na niskie poczucie osamotnienia (lub znacznie wyższe – w przypadku wdów i wdowców). Sądzę, że te wyraźnie gorsze parametry zaspokojenia potrzeb psychospołecznych osób, których partnerzy życiowi odeszli, biorą się stąd, że brakuje osób, z którymi oprócz wspólnych wspomnień ma się także pewien wspólny język, takie prawdziwie głębokie rozumienie wzajemnych potrzeb – twierdzi prof. Szatur-Jaworska.

Żałoba

Czy to znaczy, że rodzina owdowiałego seniora ma nie podejmować żadnych starań, by ulżyć mu w cierpieniu? Oczywiście jest dokładnie odwrotne. Śmierć jednego z rodziców to prawdziwy sprawdzian relacji międzypokoleniowych. Bardzo ważna jest umiejętność towarzyszenia starszemu człowiekowi, który stracił małżonka – szczególnie w pierwszym okresie żałoby. Wsparcie bliskich jest wówczas dla wdowy lub wdowca bezcenne. Częste przebywanie z seniorem być może nie wyeliminuje całkowicie poczucia osamotnienia, ale może chronić przed depresją oraz innymi zagrożeniami.

Psychologowie wskazują, że starsze osoby w żałobie mogą sięgać po alkohol, by ulżyć sobie w cierpieniu. – W alkoholu szuka się pocieszenia. Prawda jest oczywiście taka, że alkohol nie rozwiązuje żadnych problemów, choć w wielu przypadkach może się wydawać, że pomaga zagłuszyć, przetrwać, odsunąć jakiś problem. W rzeczywistości wcale ich nie rozwiązuje. Szczególnie niebezpieczny jest zaś okres żałoby, dlatego bardzo ważne jest, żeby w takich sytuacjach kryzysowych jak śmierć współmałżonka osoby starsze nie zostawały same. Badania pokazują, że osamotnienie w dużej mierze przyczynia się do sięgania po alkohol – mówi Katarzyna Łukowska, wicedyrektor Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych.

Powrót do normalności

Trudno określić, jak długo trwa przeciętnie okres żałoby u owdowiałego seniora – psychologowie twierdzą, że czas ten nie powinien przekroczyć roku. Przeżywanie śmierci bliskiej osoby to zjawisko bardzo indywidualne, choć często przebiega w podobnych etapach. Dopiero pod koniec żałoby przychodzi akceptacja odejścia małżonka i możliwość pełnego powrotu do normalności.

Wejście w ten etap nie oznacza, że dorosłe dzieci seniora mogą odetchnąć i zmniejszyć swoje zaangażowanie w życie rodzica. Warto, by wówczas zaproponowały mu jakieś zajęcia, w których będzie mógł uczestniczyć wspólnie z rówieśnikami. Można zacząć od spotkań w klubie seniora, a później zasugerować coś jeszcze bardziej aktywizującego. Specjaliści wskazują, że zajęcia taneczne są doskonałym pomysłem dla samotnych seniorów. – Taka aktywność to antidotum na dolegliwości związane z wcześniejszym odejściem męża czy żony. Taniec jest świetnym pomysłem, by temu zaradzić – twierdzi prof. Andrzej Dąbrowski z Akademii Wychowania Fizycznego Józefa Piłsudskiego w Warszawie.

wtorek, 30 października 2012

Moja mama nie chce zająć się wnukiem!


Czy wszyscy seniorzy są stworzeni do bycia dziadkami? Jeden z użytkowników portalu StarsiRodzice.pl podzielił się swoim problemem, a my z pomocą forumowiczów i ekspertów przedstawiamy propozycje rozwiązań. Zobacz, jak sprawić, by opieka nad wnukami była dla Twoich Rodziców przyjemnością. Zapraszamy do lektury tekstu na portalu StarsiRodzice.pl.

„Moja mama wyznała, że boi się zostawać sama z moim synkiem, ponieważ obawia się, że pod moją nieobecność może się mu coś złego przydarzyć. Jest kobietą niezwykle sprawną i opiekuńczą, ma 57 lat. Jak zwalczyć w niej obawy?” – pyta blady na forum portalu StarsiRodzice.pl. Czy każdy senior i seniorka są stworzeni do bycia dziadkami? – Ważne, by nie wpadać ani w jedną, ani w drugą skrajność, tzn. ani nie ograniczać kontaktów dziadków z wnukami, ani nimi nie obciążać – uważa Maria Lehman, psycholog.

Przyczyny lęku

Problem postawiony przez jednego z forumowiczów wzbudził duże kontrowersje wśród dyskutantów. Niektórzy z nich próbowali domyślić się przyczyny lęku starszej kobiety przed samodzielną opieką nad wnuczkiem.

Według jednej z użytkowniczek, babcia może obawiać się, że w razie niebezpiecznej sytuacji czy wypadku, nie będzie potrafiła udzielić pomocy chłopcu. Sabka007 dzieli się podobnym doświadczeniem. „Miałam parę lat temu podobny problem z moją teściową. Co prawda zgodziła się opiekować moją córką (ja musiałam wrócić do pracy), ale z dużymi obawami. Nie rozumiałam tego, bo przecież ta kobieta sama wychowała piątkę dzieci, wiec doskonale sobie radziła z małą. Raz mi się zwierzyła, ze mała kiedyś pod jej opieką się zakrztusiła i zsiniała na twarzy, a ona nie wiedziała, jak zareagować”.

Inni użytkownicy zauważają, że przyczyną obaw starszej kobiety może być jej ograniczona sprawność lub choroba, którą chce ukryć przed rodziną. „Może jest coś, o czym nie wiesz? Np. mama choruje, miewa zawroty głowy albo jakieś inne objawy, które wg niej uniemożliwiają odpowiedzialną opiekę nad małym?” – podejrzewa asia123. „Starsi ludzie często mają opory przed tym żeby się przyznać, że coś ich boli, że chorują” – zgadza się gregor.

Przyjemność czy obowiązek

Inni forumowicze zwracają uwagę, że niechęć starszej kobiety może wynikać z faktu, że potrzebuje odpoczynku, a opieka nad wnukiem może być zbyt obciążająca. „Może mama jest zmęczona opieką nad dzieckiem, chciałaby trochę odpocząć, poświęcić czas na coś innego ale nie wie jak to powiedzieć, żeby nie było rodzinnych niesnasek? To chyba już nie te czasy, że wszystkie babcie spędzają każdą wolną minutę na opiece nad wnukami” – uważa ewelinka.

Z tą opinią zgodziło się część uczestników dyskusji. „Babcie i dziadkowie to nie pogotowie ratunkowe! Wnuki można im podrzucać ale w rozsądnych granicach” – stwierdza wemes. Według innej użytkowniczki forum to, że opieka babci nad wnukiem jest dla większości osób czymś naturalnym, nie oznacza, że w każdym przypadku stanowi dobre wyjście. „Owszem, babcie często są najlepszym wyjściem jeśli chodzi o opiekę nad dziećmi, ale nie może tez być tak, że je "ubezwłasnowalniamy" i traktujemy to jako oczywistość” – pisze sabka007.

Co mówią eksperci

Wydaje się, że problem postawiony przez jednego z użytkowników dotknął kontrowersyjnej, bo nieco sprzecznej z obiegowym stereotypem kwestii. Wizerunek opiekuńczej, ciepłej babci, która poświęca swoim wnukom cały swój wolny czas i mnóstwo energii, jest mocno zakorzeniony w naszej świadomości. – Ten piękny obraz wnuczka, prowadzonego za rękę przez babcię lub dziadka, który coś opowiada, kupuje lody, to obraz, który każdy z nas w swej pamięci pielęgnuje, i do którego sięga – twierdzi prof. dr hab. Adam Bartoszek, socjolog z Uniwersytetu Śląskiego.

Według psychologów oraz lekarzy częste kontakty przedstawicieli najstarszego i najmłodszego pokolenia przynoszą obu stronom wiele korzyści. Starsi ludzie, którzy są angażowani w opiekę nad dzieckiem, czują się potrzebni. Przebywanie z maluchami sprawia im wiele przyjemności, a także mobilizuje do prowadzenia aktywnego trybu życia, np. częstszego wychodzenia z domu na spacery. Należy jednak pamiętać o tym, że dzieci są niezwykle absorbujące, a opieka nad kilkulatkiem, oprócz dużych pokładów cierpliwości, wymaga po prostu dobrej kondycji fizycznej.

Często trudno wyznaczyć granicę, za którą powierzenie seniorowi opieki nad dzieckiem przestaje być rozwiązaniem korzystnym. Prof. Tomasz Grodzicki, geriatra, krajowy konsultant ds. geriatrii, zwraca uwagę, że choć dziadków należy aktywnie włączać do życia rodzinnego, to z pewnością nie należy dopuszczać do tego, by czuli się wykorzystywani. – O wykorzystywaniu można mówić wtedy, gdy od osoby starszej oczekuje się czegoś, co jest ponad jej siły i możliwości – twierdzi prof. Grodzicki.

Senior ma prawo wybrać

Co można doradzić rodzicom, którzy chcieliby powierzyć opiekę nad swoimi pociechami dziadkom? Przede wszystkim nie powinni traktować tej sprawy jako coś oczywistego. Senior powinien mieć wybór, czy chce poświęcić wnukom swój wolny czas. – Starsze osoby lubią mieć zajęcie. Oczywiście trzeba później okazywać wdzięczność: za każde tego typu działanie należy podziękować. Chodzi o to, żeby starsza osoba czuła się doceniona – tłumaczy prof. Grodzicki.

Warto pomóc dziadkom w oswojeniu się z nową sytuacją. Trzeba wziąć pod uwagę, że choć starsi ludzie sami wychowywali kiedyś swoje pociechy, od tego czasu wiele się zmieniło (choćby w kwestii pielęgnacji dziecka). Dobrym pomysłem jest wspólna opieka nad maluchem przez jakiś czas, tak by babcia lub dziadek mieli szansę przyglądnąć się naszym działaniom. Być może wówczas uda się zniwelować naturalny lęk, który towarzyszy osobie przyjmującej na siebie wielką odpowiedzialność, jaką jest opieka nad dzieckiem.

Warto także skorzystać z rady jednej z forumowiczek, która zaproponowała, by umożliwić babci udział w kursie pierwszej pomocy dzieciom. Podczas takiego szkolenia opiekunowie uczą się, jak pomóc maluchowi w sytuacjach zagrażających jego życiu lub zdrowiu, np. przy zadławieniu, zakrztuszeniu czy oparzeniu. Prowadzący pokazują, jak skontrolować czynności życiowe niemowlaka, a także jak prawidłowo wykonać resuscytację. Być może senior, bogatszy o tego typu wiedzę i umiejętności, skutecznie zwalczy w sobie lęk przed samodzielną opieką nad wnukiem.